Pages

7 lis 2015

KONCERT: MOANAA, MORD'A'STIGMATA, BLAZE OF PERDITION (2015.11.06 Warszawa, Hydrozagadka)


Była to moja pierwsza wizyta w zlokalizowanej na warszawskiej Pradze Hydrozagadce. Klub wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Jest  to dość kameralne miejsce, z klimatycznym wnętrzem i miłą, profesjonalną obsługą. Posiada przyzwoicie wyposażony bar, w którym można nabyć kilka rodzajów piwa oraz niewielką scenę, która nie jest oddzielona od widowni, dzięki czemu bardzo szybko powstaje więź między muzykami a widzami. Akustyka klubu jest na dobrym poziomie. Pod ścianami rozstawiono wygodne kanapy i fotele.


W Hydrozagadce pojawiłem się tuż przed wejściem pierwszego zespołu na scene. Po sali kręciło się może ok. 30 osób, ale cały czas napływały nowe. Kilka minut po 19:30 swój występ rozpoczęła post-metalowa Moanaa, której przypadło zaszczytne zadanie otwarcia koncertu. Bez zbędnego gadania i bryndzlowania sie grupa przystąpiła do ataku swoimi psychodelicznymi kompozycjami, które brzmiały jeszcze bardziej ciężej niż na płycie. Dodatkowego klimatu dodawały puszczane na ekranie obrazy z przerobionych starych filmów z początków XX wieku, których motywem przewodnim była industralizacja i w związku z tym w przewijających się obrazach, dominowały tłoki, obrabiarki, maszyny, chociaż postacie ludzkie też się pojawiały, Nad tym wizualnym aspektem czuwał wokalista. No właśnie, na dzień dzisiejszy Moanna to już tylko jeden śpiewak. Występ zakończył się po ok 40 minutach.


Następnie na scenie zainstalowali się zakapturzeni grajkowie z Mord'A'Stigmata i zadymili, w dosłownym sensie, całe pomieszczenie. W rezultacie przez większość część występu jedynym w miarę widocznym muzykiem był basista i wokalista w jednym. Występ grupy to trochę ponad 50 minut nieprzerwanego ciągu muzycznego. Pomiędzy poszczególnymi utworami nie było praktycznie przerw, czego rezultatem był brak interakcji pomiędzy muzyki i widownią, podobnie zreszta było w przypadku Moanna, ale przy muzyce jaką prezentują oba zespoły nie jest ona potrzebna, a nawet niewskazana. Dzięki temu oraz charkterowi miejsca, wytworzyła się dośc intymna atmosfera, sprzyjająca odbiorowi muzyki. Wracając do Mord'A'Stigmata, grupa potraktowała nas swoim post-black metalem pełnym hipnotyzujących riffów i wprowadzających w trans rytmów, które pod sam koniec przyspieszyły wprowadzając pierwiastek niekontrolowanego szaleństwa.


Po ok 15-sto minutowej przerwie na scenie pojawiła się gwiazda wieczory Blaze of Perdition. Do tego czasu klub zapełnił się i na sali było ok. 150-200 osób. Bez zbędnego gadania, którego zresztą później też nie było, zespół rozpoczął mocnym uderzeniam. Stojący początkowo tyłem do publiczności Rattenkönig, zastępujący ze zrozumiałych względów Sonneillona, nagle odwrócił się i zaczął odprawiać ponad 50 minutowe misterium. Musze przyznać, że wyglądająca spod kaptura demoniczna maska z trzecim okiem na czole, robiła wrażenie i jest coś mistycznego w patrzeniu na nieruchomą twarz, która nie wyraża żadnych emocji, a jedynie wydaje z siebie piekielne dźwięki. Ze względu na charakter muzyki, na tym występie publiczność się rozruszała. Za to muzycy, ze względu na wielkość sceny, musieli ograniczać swoje ruchy do minimum, a i tak dla całej 5-tki ledwo starczyło miejsca. Występ zakończyło "Królestwo twoje".

Bardzo udany koncert. Trochę zmartwiła mnie frekwencja, ale dzięki temu można było w spokoju napajać się dźwiękami gdyż wszystkie zespoły zaprezentowały kawał świetnej muzyki, przy której  na te kilka godzin odłączyłem się od problemów dnia codziennego. Akustyk sprawił się na 5. Klub jest fajny, Kilku starych znajomych się spotkało. Nowe płyty zakupione. Jestem zadowolony.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz