Pages

22 lut 2016

SWALLOW THE SUN - Songs from the North I, II & III (2015)

Kraj: Finlandia
Wydawca: Century Media Records
Oficjalna strona: http://swallowthesun.net/


Zastanawiałem się jak podejść do tego niecodziennego wydawnictwa. Nieczęsto bowiem (przynajmniej w szeroko pojętej muzyce metalowej) ukazują się albumy składające się z trzech płyt. Ugryźć prawie 2 i pół godziny muzyki za jednym podejściem jest oczywiście wykonalne, ale ja obrałem inną taktykę. 

Na muzykę Finów natknąłem się przez przypadek, przeglądając blog Ratunku, kot mi śpi na książce!, na którym znalazł się utwór promujący ten album. Kawałek przypadł mi do gustu i po jakimś czasie stałem się (nie)szczęśliwym posiadaczem najnowszego dzieła Swallow The Sun, które składa się z trzech części: "Gloom", "Beauty" i "Despair".

"Gloom"


Tytuł pierwszej części w pełni oddaje atmosferę tego krążka. Uczucia beznadziei i przygnębienia towarzyszą zarówno podczas słuchania muzyki na nim zawartej, jak i po zakończeniu upajania się tymi dźwiękami. Jest to wręcz modelowy przykład gothic/doom/death metalu, z naciskiem raczej na gothic i doom, w którym bez problemów można odnaleźć wpływy takich zespołów jak Paradise Lost, Anathema czy My Dying Bride. Wolne, czasami wręcz toczące się jak walec tempa, ciężkie masywne, przygniatające riffy, przeplatane melancholijnymi akustycznymi gitarami, zawodzące, a nawet płaczące sola, dodające klimatu poprzez odgrywanie partie chóru lub orkiestry klawisze, bez których i tak atmosfera już jest pełna smutku i ponura. Wokale w postaci growlu oraz czystych partii nacechowane są całą gamą emocji, poczynając od smutku, poprzez pustkę, cierpienie, ból samotności, a na żalu za życiem i równoczesnym pogodzeniem się ze śmiercią kończąc. Nie trudno załapać po tej godzinie muzyki małego doła lub depresję.

https://www.youtube.com/watch?v=n2gDskxLLMc


"Beauty"


Druga część przynosi nam muzykę znacznie spokojniejszą od tej zawartej na pierwszej płycie. Klimat tego krążka jest bardziej optymistyczny od tego, który panuje na jedynce, ale nie oznacza to, że atmosfera jest sielankowa i wesoła. Wciąż panuje ten melancholijny, nostalgiczny nastrój, kreowany tym razem przez wyłącznie akustyczne kompozycje. Zapomnijcie o riffach, a także growlu. Wszystkie parte wokalne to czysty, ciepły męski głos, któremu czasami towarzyszą żeńskie linie. Akustyczne gitary, klawisze, gdzieś tam w tle krzyknie orzeł, zaszumi morze czy zabije kościelny dzwon, Osiem utworów, w tym dwa instrumentalne, prowadzi nas przez cztery pory roku gdzieś na dalekiej północy. Począwszy od mroźnej, skrytej polarną nocą zimy, poprzez rozkwitającą życiem wiosnę i krótkie lato, a na wiejącej chłodem jesieni kończąc. I w tym konspekcie dopatruje się nawiązań do tytułu tej części. Piękna jest ta dzika północ i piękna jest muzyka ją opisująca.

https://www.youtube.com/watch?v=3knypJ_DNGI


"Despair"


Gdy o pierwszej części pisałem, że jest wolna, nie przypuszczałem, że dopiero przede mną poznanie tego, co jest naprawdę powolne. A taka właśnie jest trzecia część "Despair". I po raz kolejny tytuł płyty odzwierciedla jej zawartość. Klimat, jaki Finowie budują, to już nawet nie jest mrok, ale czarna ciemność wypełniająca każdy zakątek duszy. Niskie, grobowe wokale, przygniatające riffy, przejmujące, pogrzebowe klawisze. Cmentarna atmosfera, śmierć, żałoba i rozpacz towarzyszą słuchaczowi od pierwszego do ostatniego dźwięku. Najcięższa, najwolniejsza i najbardziej dołująca część trylogii.



2 komentarze:

  1. Przesłucham z ciekawości, bo znajoma ma te płyty, ale coś czuję, że nie za bardzo mi przypadną do gustu, jakoś nie mogę się przekonać do wolniejszych płyt.

    OdpowiedzUsuń
  2. O, miło zobaczyć, że mój blog pomógł komuś znaleźć coś ciekawego :)

    OdpowiedzUsuń