Pages

17 kwi 2019

DEAD SAINT'S BITCH - Khaas (2018)

Kraj: Polska
Wydawca: Dead Saint's Bitch
Namiary: https://www.facebook.com/DeadSaintsGdansk


Już po pierwszym odsłuchu debiutanckiego albumy Dead Saint's Bitch (DSB), zatytułowanego Khaas można odnieść wrażenie, że kwartet robi wszystko, aby tylko nie dać się wrzucić do jednej konkretnej szufladki. Albo inaczej to ujmując, gdańszczanie bez oporów wrzucają do kotła swojej
twórczości elementy zaczerpnięte z wielu gatunków, tworząc tym samy dość niełatwą, ale jednak słuchalną mieszaninę dźwięków. Kwartet powstał w 2011 roku, a konkretnie 23 października – przynajmniej tak twierdzi oficjalny profil FB😉 - natomiast rzeczony materiał ukazał się w 2018. Nie znalazłem informacji o innych wydawnictwach i stąd moje założenie, że Khaas to debiut.

Na czele DSB, przynajmniej na scenie stoi żywiołowa wokalistka Kamila, która potrafi wykrzesać z siebie dość szeroki przekrój dźwięków. Wrzeszczy, krzyczy, warczy i pomrukuje, jednak gdy potrzeba potrafi melodyjnie zaśpiewać czy też wydać z siebie potężne ryknięcie, którego niejeden samiec by się nie powstydził. I gdy tak ryknie, towarzyszą jej nierzadko death metalowe ciężkie i miażdżące riffy, które są jednakże tylko drobną częścią muzyki kwartetu. Jak już wspomniałem, w kotle DSB znalazło się miejsce dla wielu inspiracji. Znajdziemy w nim i thrash metalowe riffy, które potrafią niespodziewanie ustąpić miejsca funkującym partiom. Są gitarowe zawijasy i pajęczyny, a także wpadające w skoczny hardcore fragmenty. Perkusja łamie czasami rytm i nagle zaskakuje nas partią charakterystyczną dla rockabilly. Te nagłe zmiany tempa, pokręcone aranżacje powodują, że muzyka DSB uderza swoją intensywnością i dynamiką. Nad wszystkim unosi się, głównie pod postacią testów, buntowniczo-anarchistyczne punkowy duch. Aby nie zamęczyć słuchacza nawałnicą i gęstością dźwięków, dodano fragmenty, kiedy to można złapać oddech, jak na przykład cały kawałek Hypocrite, który jest zresztą najbardziej melodyjnym utworem na płycie, orientalny motyw w Bluff, czy też melodie z przebojów Roya Orbisona i pewnego słynnego szwedzkiego zespołu rockowego. Zresztą kilka innych popularnych motywów wprawne ucho też można wyłapać. Pojawiają się również klawisze, a nawet cały fragment, który na myśl przywodzi prog-rockowe pasaże. Dzieje się więc trochę na tej płycie.

Jak wspomniałem, Khaas jest intensywnym materiałem i na dodatek dość długim, gdyż trwa ponad 50 minut, co sprawia, że przebrnięcie przez niego jest swego rodzaju wyzwaniem, ale przecież nikt nie obiecywał, że będzie łatwo, szczególnie jeśli jest się miłośnikiem muzyki ekstremalnej i alternatywnej.


1 komentarz: