Pages

16 cze 2019

KINGDOM - Rotting Carcass Arise upon the Burial Mound (2019)

Kraj: Polska
Wydawca: Godz ov War Productions
Namiary: https://www.facebook.com/kingdomtempleofdeath/


Tak się jakoś złożyło, że nie jestem zbyt blisko z twórczością płockiego Kingdom. Wprawdzie ich drugi album Morbid Priest of Supreme Blasphemy z 2013 stoi na mojej półce, ale potem straciłem zespół ze swojego radaru. Okazja na ponowne zapoznanie się z muzyką grupy nadarzyła się 6 czerwca 2019 roku,
kiedy to pod szyldem niezwalniającej tempa Godz ov War Productions ukazała się piąta płyta zatytułowana Rotting Carcass Arise upon the Burial Mound.

Od pewnego czasu znaczek GoW stał się wyznacznikiem jakości w muzyce, tak więc z bez zbędnych obaw zasiadłem do zatopienia się dźwiękach, które ma do zaoferowania Kingdom. I nie będę ukrywał, że ponownie moja dusza została opętana praktycznie od pierwszego odsłuchu. Rotting Carcass Arise upon the Burial Mound to 10 kompozycji dających nam zaledwie 32 minuty muzyki, po których pozostawała u mnie tak duża dawka niedosytu, że album grał zapętlony w pracy przez 8 godzin, a jakby tego było mało, towarzyszył mi również w czasie przemieszczania się na odcinku dom-biuro-dom. Na piątce dostajemy solidną porcję diabelskiego death metalu opartego na mielących, miażdżących gitarach, czasami wpadających w lekkie dysonanse, melodyjnych solówkach i nadającej zmienne tempa perkusji, która jednakowo napędza muzykę do prędkości pod świetlnych, po to, aby za chwilę majestatycznie zwolnić do średniego lub wolnego tempa. Mocy dodaje grzechoczący bas, ale to, co szczególnie przypadło mi do gustu to wokale. Nie mamy to do czynienia z tradycyjnymi growlami, a raczej z pomrukami, powarkiwaniem i jękami, na które nałożony jest dodatkowo pogłos dodający efekt szeptu, co w rezultacie nadaje partiom wokalnymi demonicznej barwy.

Rotting Carcass Arise upon the Burial Mound spowija mroczny i plugawy, zalatujący siarką, smołą oraz smrodem koziej sierści klimat, który dopełniają kościelne dzwony i organy, odgłosy kowalskich młotów czy kruków. Ta płyta jest w moim odczuciu kwintesencję podziemnego death metalu. Pomimo tego, że jest brutalna, a aranże do banalnych nie należą, to przyciąga ona swoją dynamiką oraz przemyconą melodyką, które sprawiają, że już po chwili głowa sama zaczyna się kiwać w rytm muzyki. Nie ma tu zbędnego kombinowania czy nikomu niepotrzebnych ozdobników. Od pierwszych sekund do samego końca jest ostra jazda,  a wisienką na torcie jest zamykający płytę cover Baphomet's Throne z repertuaru Samael.


1 komentarz: