Pages

23 lis 2018

SPITFISH - Penny Dreadful (2018)

Kraj: Polska
Wydawca: Spitfish
Namiary: https://www.facebook.com/spitfishband/


Spitfish to młoda grupa z Gdańska, która powstała w 2016 roku jako jednoosobowy projekt, ale z czasem rozrosła się do formy trio. W roku założenia światło dzienne ujrzała 5-utworowa EP-ka zatytułowana po prostu Spitfish, a 31 października tego roku ukazał się wydany własnymi siłami, debiutancki album Penny Dreadful.

Od razu rzuciło mi się w oczy, że Spitfish mają pewien pomysł na siebie, poczynając od odprawy graficznej, poprzez tajemniczy image muzyków (panowie posługują się pseudonimami, a na scenie i zdjęciach występują w groteskowych maskach), na muzyce oczywiście kończąc. Klamrą łączącą wymienione przed chwilą elementy jest stary horror. Tytuł debiutu nawiązuje do tzn. penny dreadfuls, czyli wydawanych w XIX wieku w Wielkiej Brytanii fikcyjnych opowieści grozy, którym zawdzięczamy takie postaci tak Van Helsing, Dracula, Doktora Jekyll’a i Mr. Hyde’ oraz Frankensteina. Okładka płyty inspirowana jest i utrzymana w klimacie plakatów reklamujących tego typu wydawnictwa. A jak się ma do tego muzyka?

Czytając powyższe, można pokusić się o stwierdzenie, że Spitfish grają horror rocka czy horror punka. W ostateczności można by gdańszczan wrzucić do tego worka, jednak ich twórczość nie jest tak bezpośrednia, jak w przypadku innych grup tego typu, chociażby dlatego, że tekst to trochę więcej niż opowiadane przy ognisku opowieści z dreszczykiem dotyczące mumii i innych chodzących trupów. Przebija z nich raczej mistycyzm i tajemnicza aura przynosząca na myśl ciasne, obleśne uliczki XIX-wiecznego Londynu. Na albumie mamy siedem kompozycji, z czego otwierający Into the Void to intro, które wprowadza nas w klimat płyty dźwiękami, jakby wyciągniętymi z dreszczowca klasy B z lat 80. ubiegłego wieku. Kolejne kompozycje to przebojowy, bujający rock'n'roll okraszony lekko punkowy sosem. Pomimo mocnych akordów z muzyki Spitfish przebija pewna nuta nostalgii czy nawet melancholii. Klimat grozy utrzymują, klawisze, które od czasu do czasu dodają do siebie trochę nawiedzonych dźwięków, które trafnie określiłoby angielskie „spooky” – są straszne, ale nie przerażające. Wybaczcie, ale nie mogę w tej chwili znaleźć polskiego odpowiednika 😉.

Przyznam, że muzyka Spitfish nie wywraca rock'n'rolla do góry i nie są to nuty, z którymi obcuję na co dzień, a jednak ogólna, spójna otoczka grupy (nieprzypadkowo premiera wydawnictwa miała miejsce w Dziady), mroczna atmosfera i klimat vintage płyty, a także intrygujące, a zarazem niepokojące pierwiastki zawarte w dźwiękach spowodowały, że wciągnąłem się w Penny Dreadful i nie zakończyłem poznawania tego albumu po jednym, dwóch, a nawet trzech odsłuchach.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz