Kraj: Polska
No prosze. Jest sobie zespół Jarun, który w maju tego roku wydał swój drugi album. Album, który niewątpliwie zasługuje na uwagę miłośników cięższego, klimatycznego grania. Wprawdzie buszując po internetach można znaleźć informacje jakoby zespół parał się progresywnym folk black metalem, ale możecie mi wierzyć, folku nie uświadczycie, no chyba że ewentulanie w tekstach. Również nie należy się sugerować członem black metal, bo chociaż stanowi on szkielet muzyki Jarun, to jednak trudno jest ją zamknąć w ramach tego konkretnego gatunku. Oczywiście zdarzają się hipnotyczne riffy i blasty, a i wokal skrzeknie odpowiednią manierą, ale w międzyczasie zdarzają się i rockowe solówki czy gitarowe epickie pasaże lub akustyczne momenty, a wokalista coś szepnie, zadeklamuje lub ryknie growlem. W klimatycznych fragmentach można dosłuchać się elementów na podobieństwo chociażby Opeth czy wpływów post-rockowych. Poszczególne kompozycje to ciag zmian tempa, nastroju i klimatu. Wszystko jednak zaaranżowane jest z umiarem, przez co słucha się tej płyty z uwagą i przyjemnością czerpaną z wychwytywanych co chwile smaczków, a 54 minuty przelatują nie wiadomo kiedy. Nad albumem unosi się lekko metafizyczna i mroczna atmosfera, którą dopełnia kapitalna produkcja. Kolejny plus to polskie teksty nie trącące pretensjonalnością. W moim osobistym rankingu ten album to jedno z najciekawszych odkryć 2015 roku. Szczerze zachęcam do zapoznania się.