Kraj: Włochy
Wydawca: AFM Records
Kontakt: http://www.rhapsodyoffire.com/
Cenię Rhapsody za pierwsze sześć płyt, które łączyły jedna historia i na których z albumu na album słychać było rozwój zespołu. Odnoszę jednak wrażenie, że wraz z zakończeniem sagi z muzyków uszła para. Kolejne płyty nie były już tak spektakularne, a ostateczny podział zespołu na dwie grupy był krokiem wstecz. W miejsce jednego, klasowego zespołu, powstały dwa, które jak dotąd nie osiągnęły poziomu ze wspomnianych sześciu albumów.
Przyznaję jednak, że podobnie jak na "Prometheus" Luca Turilli's Rhapsody słychać rozwój, tak "Into The Legend" Rhapsody Of Fire jest dużym krokiem naprzód względem poprzedniego wydawnictwa, co pozwala mi patrzeć optymistycznie na przyszłość obu projektów. "Into The Legend" jest albumem nagranym z rozmachem, na którym usłyszymy różnorakie chóry, sopranową solistkę, flet, wiolonczele, fortepian oraz kilka barokowych instrumentów. Wraz z orkiestrowymi partiami klawiszy tworzą one podniosłą, pełną patosu atmosferę, która idealnie łączy się z dźwiękami generowanymi przez tradycyjne metalowe instrumentarium. Ciężkie riffy, szybkie tempa wybijane przez perkusję, zawiłe, ale melodyjne i epickie solówki. Włosi dawno nie nagrali tak ostrego, relatywnie, materiału. Głos Fabio to klasa sama w sobie i nie ma sensu się nad nim rozwodzić.
A jednak nie mogę załapać klimatu tego albumu. Pomimo wspomnianego rozmachu i użycia tak wielu środków muzyka jest przewidywalna, albo inaczej, brakuje mi efektu zaskoczenia. Być może za dobrze znam już twórczość Włochów, ale kilkukrotnie łapałem się na tym, że wiedziałem co w danym momencie będzie grane. Również kilka fragmentów było już wykorzystanych na poprzednich wydawnictwach. Pomijam już sposób wykorzystania chórów, które z reguły odpowiadają za fragmenty tekstów napisanych po łacinie. W samym lirykach nie odnalazłem niestety magii. Na szczęście są też utwory, które przypadły mi do gustu. Są nimi "Winter's Rain" oraz "The Kiss Of Life".
Obawiam się, że nieprzekonanych ten album nie przekona, ale fani zespołu powinni być zadowoleni, szczególnie że obrany kierunek nakazuje patrzeć w przyszłość z optymizmem i mam cichą nadzieję, że następna płyta wywoła trochę zamieszania.
Wydawca: AFM Records
Kontakt: http://www.rhapsodyoffire.com/
Cenię Rhapsody za pierwsze sześć płyt, które łączyły jedna historia i na których z albumu na album słychać było rozwój zespołu. Odnoszę jednak wrażenie, że wraz z zakończeniem sagi z muzyków uszła para. Kolejne płyty nie były już tak spektakularne, a ostateczny podział zespołu na dwie grupy był krokiem wstecz. W miejsce jednego, klasowego zespołu, powstały dwa, które jak dotąd nie osiągnęły poziomu ze wspomnianych sześciu albumów.
Przyznaję jednak, że podobnie jak na "Prometheus" Luca Turilli's Rhapsody słychać rozwój, tak "Into The Legend" Rhapsody Of Fire jest dużym krokiem naprzód względem poprzedniego wydawnictwa, co pozwala mi patrzeć optymistycznie na przyszłość obu projektów. "Into The Legend" jest albumem nagranym z rozmachem, na którym usłyszymy różnorakie chóry, sopranową solistkę, flet, wiolonczele, fortepian oraz kilka barokowych instrumentów. Wraz z orkiestrowymi partiami klawiszy tworzą one podniosłą, pełną patosu atmosferę, która idealnie łączy się z dźwiękami generowanymi przez tradycyjne metalowe instrumentarium. Ciężkie riffy, szybkie tempa wybijane przez perkusję, zawiłe, ale melodyjne i epickie solówki. Włosi dawno nie nagrali tak ostrego, relatywnie, materiału. Głos Fabio to klasa sama w sobie i nie ma sensu się nad nim rozwodzić.
A jednak nie mogę załapać klimatu tego albumu. Pomimo wspomnianego rozmachu i użycia tak wielu środków muzyka jest przewidywalna, albo inaczej, brakuje mi efektu zaskoczenia. Być może za dobrze znam już twórczość Włochów, ale kilkukrotnie łapałem się na tym, że wiedziałem co w danym momencie będzie grane. Również kilka fragmentów było już wykorzystanych na poprzednich wydawnictwach. Pomijam już sposób wykorzystania chórów, które z reguły odpowiadają za fragmenty tekstów napisanych po łacinie. W samym lirykach nie odnalazłem niestety magii. Na szczęście są też utwory, które przypadły mi do gustu. Są nimi "Winter's Rain" oraz "The Kiss Of Life".
Obawiam się, że nieprzekonanych ten album nie przekona, ale fani zespołu powinni być zadowoleni, szczególnie że obrany kierunek nakazuje patrzeć w przyszłość z optymizmem i mam cichą nadzieję, że następna płyta wywoła trochę zamieszania.