Ostatnie wpisy

14 kwi 2018

EBOLA - II (2017)

Kraj: Japonia
Wydawca: Via Nocturna
Namiary: http://diruroborosdir.wixsite.com/eboladsbmoita


Ebola to kolejny akt z Kraju Kwitnącej Wiśni, którego płyta za sprawą Via Nocturna znalazła się na mojej półce. II, jak sama nazwa wskazuje, choć nie zawsze jest to drugi płyta tego projektu, w którym pierwsze i jedyne skrzypce gra Youta. Pierwotnie ukazała się ona na kasecie wydanej przez
Depresive Illusions Records w marcu 2017 roku, natomiast na srebrny krążek trafiła pół roku później za sprawą wspomnianej wytwórni z Opola.

Japończyk serwuje na 54 i pół minuty muzyki zamkniętej w 10 utworach, z czego cztery to kompozycje instrumentalne. Płytę otwiera intro 腐敗 (Corruption), którego motywem przewodnim jest posępnym fortepian, i który wprowadza słuchacza w nastrój II. Tytuły na płycie są podane w języku japońskim, ale na Metal Archive czy też bandcamp można znaleźć ich angielskie tłumaczenie. Niestety co do tekstów poszczególnych utworów nie mam pewności, w jakim języku zostały wykonane. Wracając do klimatu II, to określiłbym go jako umiarkowanie depresyjny, chociaż lepiej pasowałoby chyba określenie nostalgiczny, z pewną dozą romantyzmu. Atmosferę smutku tworzą głównie ambientowe partie klawiszy i gitar, jednak szkieletem muzyki Ebola jest zimny, pierwotny black metal, oparty na ascetycznej perkusji i prostych, ale nie prostackich, oraz melodyjnych riffach. Do kompletu dochodzi pełen wachlarz partii wokalnych, na który składają się wrzaski, skowyt, wycie, skrzeki, czyste partie, deklamacje. Pełen przekrój. Te opętane odgłosy dodają odrobiny szaleństwa do całości.

Prostota muzyki Ebola jest tylko pozorna. Mam przez tu na myśli, że pomimo użycia relatywnie minimalistycznych środków na płycie cały czas coś się dzieje. Powolne partie przeplatane są z galopadami, które przełamuje delikatne brzdąkanie na gitarze czy też nagle pojawiające się symfoniczne klawisze. Nie ma jednak wahania nastrojów i nawet w tych szybszych partiach wciąż daje się odczuć bijącą z muzyki melancholię. Muzyka potrafi też zaskoczyć, jak chociażby dźwiękami w 白昼夢 (Daydream), które mi kojarzą się z pustkowiem na pograniczu USA i Meksyku, podczas gdy cały album nasuwa raczej skojarzenia z zamglonym lasem i ośnieżonymi szczytami. Momentami Ebola przypomina mi wczesny Summoning.

II podeszła mi praktycznie od pierwszego przesłuchania. Nie wiem, czy taki był cel Youta, ale na mnie działa wprost kojącą i relaksującą. Słuchając jej wieczorem, czułem, jak schodziło ze mnie całe napięcie i stres skumulowane w ciągu całego dnia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz