Wydawca: Tradecraft
Oficjalna strona: http://www.megadeth.com/
Trzy lata po dość chłodno przyjętym "Super Collider", kilka miesięcy po kolejnej wymianie muzyków i następujących po niej niezliczonych spekulacjach o tym, kto zasili skład, Megadeth wypuszcza swój piętnasty album. I tak jak Rudy zapowiadał, jest to powrót do thrashowych korzeni zespołu, czy też raczej frontmena, gdyż Dave odpowiada za 8 z 11 kompozycji (podstawowa wersja płyty), a pozostałe trzy powstały przy kooperacji nowego gitarzysty Kiko Loureiro. Mustaine nie rzucał słów na wiatr i już otwierający płytę riff daje nam namiastkę tego, co będzie się działo przez następne trzy kwadranse. Usłyszmy charakterystyczne, ostre gitary, dużo solówek zarówno tych melodyjnych, jak i bardziej technicznych, sporo szybkich momentów oraz mocną sekcję. Wokal ponownie jest pełen jadu, złości i agresji. Momentami pojawiają się skojarzenia z takimi klasykami jak "Rust In Peace" czy "Countdown to Extinction", ale nie brakuje też świeżych pomysłów. Teksty tradycyjnie nawiązują do polityki i problemów społecznych. Nie wiem, w jakim stopniu było to wyrachowane działanie, podyktowane opiniami o poprzednim albumie, a jak bardzo rzeczywista była potrzeba nagrania takich dźwięków, ale według mnie Mustaine mógłby już pozbyć się swojego kompleksu pod nazwą "Metallica", gdyż na ten moment muzyka, jaką tworzy, znacznie przewyższa ostatnie dokonania Czterech Jeźdźców i mam tylko nadzieję, że następne płyty będą utrzymane w podobnej stylistyce a Dave odpuści sobie eksperymenty i walkę o pozycję na liście Billboardu.
https://www.youtube.com/watch?v=3-d6LFLpBvw