Wolfhorde istnieje już 16 lat, ale dopiero w tym roku, a dokładniej 22 stycznia, światło dzienne ujrzał debiutancki album. Muzyka na nim zawarta jest dynamiczna i melodyjna wskutek połączenia wielu elementów. Otwierający płytę instrumentalny "Vegvisir", będący swoistym intrem, to spokojna kompozycja oparta na tradycyjnym instrumentarium. Gładko przechodzi on w "Fimbuvetr", w którym pojawiają się elementy symfoniczne, a momentami w tle zabrzmi riff à la Bathory. Kolejne utwory utrzymane są w podobnej nucie, ale dochodzą jeszcze klimaty folkowe, które wnoszą do poszczególnych kompozycji wspomnianą melodię. Partie folkowe w większości odegrane są na żywych instrumentach typu okaryna, flet, harmonia i wspierane są przez partie klawiszy. Śpiewający perkusista operuje głównie growlem, ale od czasu do czasu zapędza się w rejony black metalowe. Teksty dotyczą szerokiego spektrum tematów i są inspirowane zarówno mitologią, jak i historią, przyrodą czy szamanizmem. Poprzez umiejętne połączenie elementów symfonicznych z black i thrash, a nawet heavy metalem ("Lycomania") oraz folkiem, Wolfhorde nagrało album, któremu trudno odmówić przebojowości, i przy którym po ciężkim dniu można wieczorem odpocząć z piwkiem w ręku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz