Kraj: Polska
Wydawca: Malignant Voices Productions
Kontakt: https://www.facebook.com/thempulpcriminals/?fref=ts
Człowiek uczy się przez całe życie. Nigdy specjalnie nie przepadałem za country, ale nie będę ściemniał, były/są utwory, które potrafiły poruszyć moje serce (wybaczcie, nie pamiętam tytułów). Pomimo tego, zawsze podchodziłem do tego gatunku z przymrużeniem oka, nie traktując go poważnie. Tymczasem od jakiegoś czasu w różnych periodykach powiązanych z muzyką niezależną zaczęły pojawiać się recenzje materiałów i wywiady z muzykami grającymi ten właśnie gatunek muzyki. Chociaż nie do końca właśnie ten. Okazuję się, że i w country są podgatunki włącznie z takimi, które eksplorują mroczniejsze rejony ludzkiej egzystencji. Co ciekawe tym niszowym podgatunkiem zajmują się także ludzie związani z ekstremalną muzyką, zarówno wywodzący się ze sceny metalowej, jak też tworzący poboczne projekty dedykowane, aby grać tego typu dźwięki.
Z czasem trend ten dotarł również do kraju nad Wisłą czego przykładem jest opisywany właśnie debiut duetu Them Pulp Criminals. Za liryki i wokale odpowiada Tymoteusz znany z Outre i Ragehammer zaś za instrumenty Igor związany ze sceną ambientu i elektroniki. Panowie w toku rozmów przy biurowej kawie dogadali się co do wspólnych fascynacji artystami pokroju Johnyego Cash'a i tak od słowa do słowa pojawił się pomysł połączenia sił i nagrania płyty nawiązującej do country. Jednak sprowadzenie muzyki duetu do pojęcia country czy nawet outlaw country byłoby zbytnim uproszczeniem. Panowie bez oporów łączą muzykę kowboi z klasycznym rock and rollem i rockabilly doprawiając dźwięki szczyptą neo-folku. Wokale Tymka są mroczne i melancholijne, chociaż są też utwory, gdy na myśl nasuwają się takie nazwiska jak Elvis Preslay czy Tom Waits. Jednak nawet w szybszych utworach trudno doszukać się wesołych nut. Płyta trwa zaledwie 28 minut i zawiera 8 utworów, ale niesamowicie uzależnia. Nie wiem, ile razu już ją przesłuchałem, ale wciąż nie man dosyć, szczególnie gdy obok stoi szklaneczka bourbona. Moje ulubione kawałki to tytułowy "Love is Lucifer" oraz "Goddamn Graveyard Luck", ale każda z kompozycji zasługuje tak naprawdę na uwagę, włącznie z udaną i oryginalną wersją „Love in a Void” Siouxie and the Banshees. Płyta będzie miała premierę 12 sierpnia 2016 roku i zachęcam do zapoznania się z nią.
Wydawca: Malignant Voices Productions
Kontakt: https://www.facebook.com/thempulpcriminals/?fref=ts
Człowiek uczy się przez całe życie. Nigdy specjalnie nie przepadałem za country, ale nie będę ściemniał, były/są utwory, które potrafiły poruszyć moje serce (wybaczcie, nie pamiętam tytułów). Pomimo tego, zawsze podchodziłem do tego gatunku z przymrużeniem oka, nie traktując go poważnie. Tymczasem od jakiegoś czasu w różnych periodykach powiązanych z muzyką niezależną zaczęły pojawiać się recenzje materiałów i wywiady z muzykami grającymi ten właśnie gatunek muzyki. Chociaż nie do końca właśnie ten. Okazuję się, że i w country są podgatunki włącznie z takimi, które eksplorują mroczniejsze rejony ludzkiej egzystencji. Co ciekawe tym niszowym podgatunkiem zajmują się także ludzie związani z ekstremalną muzyką, zarówno wywodzący się ze sceny metalowej, jak też tworzący poboczne projekty dedykowane, aby grać tego typu dźwięki.
Z czasem trend ten dotarł również do kraju nad Wisłą czego przykładem jest opisywany właśnie debiut duetu Them Pulp Criminals. Za liryki i wokale odpowiada Tymoteusz znany z Outre i Ragehammer zaś za instrumenty Igor związany ze sceną ambientu i elektroniki. Panowie w toku rozmów przy biurowej kawie dogadali się co do wspólnych fascynacji artystami pokroju Johnyego Cash'a i tak od słowa do słowa pojawił się pomysł połączenia sił i nagrania płyty nawiązującej do country. Jednak sprowadzenie muzyki duetu do pojęcia country czy nawet outlaw country byłoby zbytnim uproszczeniem. Panowie bez oporów łączą muzykę kowboi z klasycznym rock and rollem i rockabilly doprawiając dźwięki szczyptą neo-folku. Wokale Tymka są mroczne i melancholijne, chociaż są też utwory, gdy na myśl nasuwają się takie nazwiska jak Elvis Preslay czy Tom Waits. Jednak nawet w szybszych utworach trudno doszukać się wesołych nut. Płyta trwa zaledwie 28 minut i zawiera 8 utworów, ale niesamowicie uzależnia. Nie wiem, ile razu już ją przesłuchałem, ale wciąż nie man dosyć, szczególnie gdy obok stoi szklaneczka bourbona. Moje ulubione kawałki to tytułowy "Love is Lucifer" oraz "Goddamn Graveyard Luck", ale każda z kompozycji zasługuje tak naprawdę na uwagę, włącznie z udaną i oryginalną wersją „Love in a Void” Siouxie and the Banshees. Płyta będzie miała premierę 12 sierpnia 2016 roku i zachęcam do zapoznania się z nią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz