Kraj: USA
Wydawca: Roadrunner Records
Kontakt: http://www.dreamtheater.net/
Fanatycznym fanem Dream Theater nie jestem. Nie czekam z drżeniem nóg i spoconymi rękami na kolejne wydawnictwa. Nie analizuje każdej nuty na nich zawartej. Pomimo tego muzyka grupy urzeka mnie na tyle, że w ciemno biorę kolejne pozycje, które pojawiają się w sklepach. Podobnie
było z najnowszym wydawnictwem, ale ze względu na to, że jest to album koncepcyjny, a ja mam słabość do płyt, na których liryki krążą wokół jednego tematu lub konkretnej historii, to akurat na ten krążek czekałem niecierpliwie od momentu ogłoszenia jego powstawania.
Historia przedstawiona na "The Astonishing" dzieje się w odległej przyszłości i opowiada o Północnym Imperium, w którym pojawia się pewnego dnia osoba, uznawana za tą, która przywróci jego obywatelom wolność oraz wiarę w moc i radość z muzyki, które utracili pochłonięci codziennymi obowiązkami wykonywanymi na chwałę tegoż Imperium. Mamy więc standardowo Imperatora, Wybrańca, Ruch Oporu itp.
Akompaniament dla opowieści tworzą dźwięki, które trudno zamknąć w terminie progresywny metal, z jakim kojarzony jest Dream Theater, ale równocześnie zespół nie nagrał wcześniej tak epickiego i wielowymiarowego albumu jak ten. Oczywiście wciąż słychać z kim mamy do czynienia. O sile muzyki decydują charakterystyczne dźwięki gitary Johna Petrucci i zróżnicowane partie klawiszowe Jordana Rudessa, ale towarzyszą im orkiestra oraz chór. James LaBrie staje na wysokości zadania i potwierdza formę swojego głosu, wcielając się we wszystkie główne postaci występujące w historii. Równocześnie odnoszę wrażenie, że bas i perkusja zostały zepchnięte na drugi plan, przez co John Myung oraz Mike Mangini nie mają zbyt wielu okazji na wykazanie się swoim kunsztem. W ostatecznym rozrachunku nie wpływa to jednak na całościowy odbiór muzyki, która w pełni komponuje się z tekstami, odzwierciadlając charakter i dramaturgię poszczególnych scen oraz poruszając wyobraźnię słuchacza. Wygląda na to, że Dream Theater stworzył rockowo-metalową operę w klimatach sci-fi. Ciekawy jestem czy zdecydują się odegrać ja na żywo wraz z właściwą oprawą wizualną.
Nie ukrywam, że początkowo miałem obawy czy dam radę przebrnąć przez 130 minut muzyki za jednym podejściem, ale na szczęście jest ona na tyle urozmaicona a historia wciągająca, że upływ czasu jest niezauważalny. Wszystkie znaki wskazują na to, że będzie to mój ulubiony obok "Metropolis Pt. 2" album Dream Theater.
Wydawca: Roadrunner Records
Kontakt: http://www.dreamtheater.net/
Fanatycznym fanem Dream Theater nie jestem. Nie czekam z drżeniem nóg i spoconymi rękami na kolejne wydawnictwa. Nie analizuje każdej nuty na nich zawartej. Pomimo tego muzyka grupy urzeka mnie na tyle, że w ciemno biorę kolejne pozycje, które pojawiają się w sklepach. Podobnie
było z najnowszym wydawnictwem, ale ze względu na to, że jest to album koncepcyjny, a ja mam słabość do płyt, na których liryki krążą wokół jednego tematu lub konkretnej historii, to akurat na ten krążek czekałem niecierpliwie od momentu ogłoszenia jego powstawania.
Historia przedstawiona na "The Astonishing" dzieje się w odległej przyszłości i opowiada o Północnym Imperium, w którym pojawia się pewnego dnia osoba, uznawana za tą, która przywróci jego obywatelom wolność oraz wiarę w moc i radość z muzyki, które utracili pochłonięci codziennymi obowiązkami wykonywanymi na chwałę tegoż Imperium. Mamy więc standardowo Imperatora, Wybrańca, Ruch Oporu itp.
Akompaniament dla opowieści tworzą dźwięki, które trudno zamknąć w terminie progresywny metal, z jakim kojarzony jest Dream Theater, ale równocześnie zespół nie nagrał wcześniej tak epickiego i wielowymiarowego albumu jak ten. Oczywiście wciąż słychać z kim mamy do czynienia. O sile muzyki decydują charakterystyczne dźwięki gitary Johna Petrucci i zróżnicowane partie klawiszowe Jordana Rudessa, ale towarzyszą im orkiestra oraz chór. James LaBrie staje na wysokości zadania i potwierdza formę swojego głosu, wcielając się we wszystkie główne postaci występujące w historii. Równocześnie odnoszę wrażenie, że bas i perkusja zostały zepchnięte na drugi plan, przez co John Myung oraz Mike Mangini nie mają zbyt wielu okazji na wykazanie się swoim kunsztem. W ostatecznym rozrachunku nie wpływa to jednak na całościowy odbiór muzyki, która w pełni komponuje się z tekstami, odzwierciadlając charakter i dramaturgię poszczególnych scen oraz poruszając wyobraźnię słuchacza. Wygląda na to, że Dream Theater stworzył rockowo-metalową operę w klimatach sci-fi. Ciekawy jestem czy zdecydują się odegrać ja na żywo wraz z właściwą oprawą wizualną.
Nie ukrywam, że początkowo miałem obawy czy dam radę przebrnąć przez 130 minut muzyki za jednym podejściem, ale na szczęście jest ona na tyle urozmaicona a historia wciągająca, że upływ czasu jest niezauważalny. Wszystkie znaki wskazują na to, że będzie to mój ulubiony obok "Metropolis Pt. 2" album Dream Theater.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz