Wydawca: Godz Ov War Productions
Namiary: https://www.facebook.com/wilczyca.kult/
Stołeczny duet Wilczyca nie zwalnia tempa i raptem około dwóch miesięcy po całkiem entuzjastycznie przyjętym w pewnych kręgach debiucie, wypluł na światło dzienne kolejny materiał, zatytułowany Horda, który podobnie jak poprzednik został wydany ze znaczkiem Godz Ov War Productions.
Trudno jest mi jednoznacznie sklasyfikować to wydawnictwo, ponieważ w sieci jest ono przedstawiane zarówno jako pełny album, jak i EP-ka. Sprawy nie ułatwia fakt, że Horda trwa 28 minut, czyli tylko trzy minuty krócej od Wilczycy. Z drugiej strony jest to sprawa drugorzędna, bo przecież najważniejsze jest muzyka. A ta dla tych, którzy są już zaznajomieni z jedynką, niespodzianką nie będzie. Panowie nie dokonali jakiejś diametralnej zmiany w swoim stylu, co więcej, konsekwentnie podążają swoją, wytyczoną na poprzednim materiale ścieżką. Ponownie otrzymujemy surowy, momentami wręcz ascetyczny, zarówno brzmieniowo, jak i aranżacyjnie black metal, tym razem pod postacią pięciu kompozycji. Właściwie to czterech, gdyż Echo to zimny, instrumentalny utwór ambientowy z industrialnym posmakiem. Pozostałe kawałki, podobnie jak to było na jedynce, prezentują nam różne oblicza drugofalowego black metalu, poza jego symfoniczną odmianą. Usłyszymy więc muzykę pełną jadu i wściekłości, a obok tego niesamowicie chwytliwy, niemalże heavy metalowy riff. W innym miejscu rozhuśta nas punkowa motoryka, a w innym uderzy graniczące z obłędem szaleństwo oraz tajemnica i ból. Swoistą wisienką na torcie i pewnym novum w twórczości warszawiaków, jest zamykający płytę Demon, który trwa 16 minut, ale jest on tak wciągający, że ten czas mija niezauważalnie i dopiero rzut oka na czasy utworów pozwolił mi się zorientować, jaka jest jego długość. O polskich testach nie będę wspominał, bo to już oczywista oczywistość.
Czy to jest materiał przełomowy? NIE! Czy jest to tzw. album roku? NIE! Czy jest to muzyka, która powala swoim rozmachem? NIE! 3xNIE, a jednak jestem na TAK! Muzyka Wilczycy ma w sobie coś tak hipnotyzującego, przyciągającego a panowie uchwycili to diabelskie „coś”, co sprawia, że chce się ich muzyki słuchać i nie odstawia się jej po pierwszym, a nawet drugim przesłuchaniu. No cóż, podoba mi się ten materiał i już.
P.S. Horda ukazała się tylko jako limitowana kaseta oraz w wersji elektronicznej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz