Ostatnie wpisy

11 lis 2015

INGLORIOUS - Eternal Chaos (2015)

Kraj: Polska
Wydawca: Via Nocturna



PREMIERA: 15 listopada 2015

To już kolejne wydawnictwo sygnowane logiem Via Nocturna, które robi na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Szefujący wytwórnią najwyraźniej ma nosa do zespołów mających pomysł na interesującą muzykę. Nie inaczej jest z Inglorious. Napisanie, że zespół gra black metal nie do końca oddaje charakter muzyki proponowanej przez Tarnowian. Owszem są blasty, hipnotyzujące riffi czy agresywne growlujące wokale, ale z drugiej strony w poszczególnych kompozycjach usłyszymy dużo melodii, są klimatyczne zwolnienia. Mniej więcej od połowy płyty zespół jest jakby bardziej skłonny do zabawy z tempem i aranżacjami. Pojawiają się czyste wokale, głównie w monodeklamacjach. Charakterystyczny utworem jest "Manifesto", w którym atmosferę budują walcowate gitary i skrzypce. Nie wiem czy to celowy zabieg, ale odnosze wrażenie jakby utwór ten dzielił płytę na dwie części - tą pierwszą, szybszą, bardziej agesywną i tą drugą bardziej kilmatyczną i zróżnicowaną. Oprócz "Manifesto" moją uwagę przykuła również kompozycja tytułowa. Część utworów na płycie jest w języku polskim. Myślę, że warto się zapoznać z tym materiałem, gdyż jest to kolejny przykład na poziom i potencje tkwiącą w naszych rodzimych zespołach.

Płyta do nabycia w 
Sklep Via Nocturna


Biegam z...ALUK TODOLO - Occult Rock (2012)

W Dzień Niepodległości pobiegałem sobie w towarzystwie Aluk Todolo.


https://aluktodolo.bandcamp.com/album/occult-rock


STREAM: ERITHERIUM - Polar (2015)

English version below

Australijscy progresywni death metalowcy z Eritherium wydali, właśnie swój drugi album, który jest dostępny do odsłuchu poniżej.

Album zatytułowany "Polar" powstawał pmiędzy grudniem 2013 i październikiem 2015, a swoją premierę miał 5 listopada tego roku.

Tracklist:
1. Polar
2. Latent Breath
3. Nascent
4. Vestige
5. Admittance
6. Stature

Eritherium:
Joshua Chisenga
Alexander Di Pietro
Gianni Galota

Płytę można zamówić pod tym adresem: https://eritherium.bandcamp.com/album/polar

English

Australian progressive death metallers Eritherium have just released their sophomore LP.

Entitled "Polar", the new LP is available for full streaming below.

"Polar" was created sporadically between December 2013 and October 2015, being released on November 5th, 2015.

Tracklist:
1. Polar
2. Latent Breath
3. Nascent
4. Vestige
5. Admittance
6. Stature

Written and performed by Eritherium:
Joshua Chisenga
Alexander Di Pietro
Gianni Galota

You can order CD here: https://eritherium.bandcamp.com/album/polar

10 lis 2015

STREAM: ENFEEBLE - Four Eyes (Two Hearts)

English version below

Istniejący od 2005 ENFEEBLE to jeden z bardziej enigmatycznych zespołów na niemieckiej scenie. Pierwsze kilka lat muzycy spędzili nad wypracowaniem własnego stylu, a ostateczna forma i skład sformalizował się w 2013 roku. Rok później został wydany debiut "Encapsulate this moment".

Ich miks melodyjnego thrash metalu i metalocore'a doprawiony odrobiną progresywności, sprawdza się zarówno podczas słuchania w zaciszu domowym jak i na dużych koncertach. Od samego początku żywiołowe i emocjonlne koncerty ENFEEBLE porywały publiczność do zabawy.

Gitarzysta Pascal Stafflage odpowiada za wpadające w ucho riffy oraz złożone partie solowe, Klaus Boven to dudniący bas, współpracujący z Christopherem Grüner'em i jego skoncentrowanymi bitami. Na czele zaś stoi Lucas Brinker, obdarzony ekspresyjnym głosem, wydobywający z siebie zarówno gardłowe krzyki jak i charyzmatyczne czyste partie. W efekcie “Encapsulate This Moment” łapie słuchacza za jaja i funduje my rollercoster uczuć.

W 2015 ENFEEBLE wracają ze swoim drugim albumem "Momentum of Tranquility" robiąc krok w kierunku bardziej progresywnego i cięższego grania. Wszystkie utwory powstały w siedem miesięcy a ich głównym autorem jest Pascal.

ENFEEBLE to grupa muzyków, którzy grają muzykę, którą kochaja i nie przykładają znaczenia do tego, w jaką szufladę zostaną sklasyfikowani. To właśnie powoduje, że drugi album brzmi świeżo, a na scenie muzycy są naturalni i pełni pasji do grania.

Płyty:
Encapsulate This Moment (2014)
Momentum of Tranquility (2015)



English 

Existing since 2005, ENFEEBLE are one of the most well kept secrets enfeeble the German metal scene. The first few years were spent to find their own style; up to the current Cast in 2013 they formed it. The result was "Encapsulate this moment" which was presented in 2014.

Their mix of melodic thrash and metalcore, spiced up with a bit of progressive stands for the best entertainment nevermind if home alone on the stereo or live with a massive show.
From the beginning ENFEEBLE shows a animated and emotional performance which brings even small crowds to frenzy.

Pascal Stafflage and his guitar takes care for catchy riffs and complex solo parts, Klaus Boven elates with his always present, deep and crispy rumbling bass, Christopher Grüner with concentric beats
and Lucas Brinker convinces at the front with his expressive voice, which convince with gutural shouts up to charismatic clean vocals.  “Encapsulate This Moment” grabs the listener by his balls and takes care for some earwigs and a rollercoaster of feelings.

In 2015 ENFEEBLE is back with their second LP "Momentum of Tranquility" and going a step forward with more progressive songs and stronger sound. All the songs were written in 7 months mostly by Pascal.

ENFEEBLE is a group which concentrate on the music they love and don’t care about the genre. Exactly this leaves the second LP “Momentum of Tranquility” howling like a new wind through the speaker and surely is a reason for an inartificial and passioned attitude on stage.

Discography:
Encapsulate This Moment (2014)
Momentum of Tranquility (2015)

OUTRE - Ghost Chants (2015)

Kraj: Polska
Wydawca: Third Eye Temple
Oficjalna strona: http://outreband.com/


Zaczynam się o siebie bać. Ta muzyka owładneła moje ciało, przeorała je i dotarła do najczarniejszych zakamarków mojego umysłu, wyciągając na zewnątrz najgorsze instynkty. Słuchałem tej płyty leżałem na kanapie, ze słuchawkami na uszach. A obok drzemał mój pies, całe 2,5 kg żywej wagi i w pewnym momencie miałem ochotę usłyszeć jego skowyt. Tak po prostu... Dźwięki na tej płycie są niepokojące. Hipnotyzują i wprowadzają w trans, budząc drzemiące w otchłaniach duszy demony. Niezaprzeczalnym atutem są wokale, pełne wściekłości i zła. Czasami zabrzmią jak skowyt szaleńca, inny razem zawodzą jak potępiona dusza. Gdzięś nad tą płytą unosi się duch "De Mysteriis Dom Sathanas". Black metal ma wiele twarzy i jedna z nich nazywa się Outre. Czy w związku z tym ta płyta jest Zła? Nie, to po prostu kawał dobrej muzyki, o czym już przekonałem się na żywo.

W trakcie słuchania płyta nie ucierpiał żaden pies oraz inne żywe stworzenie.


9 lis 2015

STREAM: THE MALEDICT - Tenebrae



English - please scroll down


The Maledict to death/doom metalowa grupa, sformowana w 2012 w małej miejscowości Victoria w Australii. Początkowo miał to być death metowaly projekt duetu Ian McLean (git, voc, teksty i muzyka)  - Stuart McCarthy (bas), ale gdy w 2013 do składu dołączyli Karl Freitag (bębny) i Stuart Henry (git), projekt przekształcił się w pełnowymiarowy zespół. W tym samym roku powstało 48-minutowe demo "Salvation in Yielding", które było początkiem zmian stylistycznych kwartetu.

W miarę powstawania nowego materiału, początkowe ukierunkowanie na death metal ewoluowało pod wpływem wpływów gotyckich, doomowych i muzyki poważnej.

Wraz z samodzielnym wydaniem debiutanckiej płyty "Dread", ostateczne brzmienie zostało wykreowane, łącząc w sobie pogrzebowe walce i miażdżący death metal.

 Album lineup:
 Ian McLean [vocals, guitar]
 Stuart McCarthy [bass]
 Karl Freitag [drums]
 Stuart Henry [lead guitar]



English version
The Maledict is a death/doom band which formed in rural Victoria, Australia, in 2012. Originally conceived as a small-scale death metal project between guitarist/vocalist and principal songwriter Ian McLean and bassist Stuart McCarthy, 2013 saw The Maledict transition to full-performing act, with the addition of Karl Freitag as the band’s drummer and Stuart Henry taking on lead guitar duties. In this year, the band released the 48-minute demo ‘Salvation in Yielding’, which illustrated the beginnings of a shift in musical direction for the quartet.

As the band continued to perform and write, the initial straight death metal approach continued to mutate, inheriting an increasing number of gothic, orchestral and doom metal influences.

With the release of their self-produced debut studio album, ‘Dread’, The Maledict’s musical identity finally stands fully realised, weaving between funereal waltzes and crushing death metal with equal zeal.

Album lineup:
 Ian McLean [vocals, guitar]
 Stuart McCarthy [bass]
 Karl Freitag [drums]
 Stuart Henry [lead guitar]

Release Date: December 2015

STREAM: CONFRONTATION - Katyusha BM


Holenderski death-doomowy CONFRONTATION opublikował utwór promujący album "Aggregat 4". Premiera 30 listopada 2015.

KONCERT: MERKFOLK, QUO VADIS, HELROTH, VALKENRAG (2015.11.08 Warszawa, VooDoo Club)


Coś mi się popieprzyło i byłem (nie)święcie przekonany, że bramka w VooDoo Club otwierana jest o 19:00. A ponieważ do klubu mam niedaleko, to z domu wyszedłem sobie parę minut po siódmej. Kiedy kilkanaście minut później zjawiłem się na miejscu okazało się, że...koncert zaczyna się o 19:00, a wejście było od 18:30. Mózg mi się lasuje na stare lata. W każdym razie na moje szczęście było opóźnienie i miałem okazje obejrzeć wszystkie zaplanowane na ten wieczór występy.

Koncert był częścią trasy a właściwie dwóch, połączonych w tym przypadku tras Valkenrag+Quo Vadis, promującej debiutancką płytę tych pierwszych oraz Merkfolk, którzy również promują swój debiutancki krążek. Do tej grupy dołączył w Warszawie Helroth.


Pierwszy na scenie zainstalował się pochodzący z Lublina oraz Międzyrzecza Podlaskiego Merfolk, który promuje album "The Folk Bringer". Rozpoczeli z ok. 45 minutowym opóźnieniem, dzięki czemu zdążyłem na ich występ...i nie żałuje. Od razu po ostatnich dźwiękach przemieściłem się w kierunku stoiska z merchem po zakup płyty. Wracając do samego koncertu. Jak sama nazwa wskazuje, zespół zaprezentował nam dynamiczny folk metal, w którym ciężar i growle, współegzystują z akordeonem i skrzypcami. Na żywo to połączenie brzmi bardzo ciekawie. Występ był bardzo energetyczny i zespół oraz nieliczna jeszcze publiczność dobrze się bawili. Niestety set był okrojony, ponieważ wokalistka zespołu nabawiła się niedyspozycji gardła po poprzednim koncercie i w związku z tym zastępował ją basista. Sądziłem, że stąd te growle, ale przy zakupie płyty zostałem oświecony, że w normalnych warunkach takie dźwięki wydaje z siebie właśnie ... nieobecna wokalistka. Tak więc kompletny skład zespołu na co dzień to 3 Piękne (gardło, gitara, skrzypce) i 3 Bestie (akordeon, bas i bębny). Będe musiał kiedyś obejrzeć ich jeszcze raz na żywo, ale już w pełnym składzie.


Następnie na scenie pojawili się weterani polskiej sceny z Quo Vadis. Szczeciński kwartet zaprezentował nam przekrój swojej ponad 25 letniej działalności. Było "NKWD" z debiutu i były też utwory z nadchodzącej płyty, planowanaj na wiosne 2016 roku. Osobą centralną na scenie był Skaya rzucający w stronę wciąż niezbyt licznie zgromadzonej publiczności spojrzenia swoimi wampirzymi oczyma oraz demoniczne uśmiechy. Było troche machania banią przy thrashowych riffach i patatajach. Oprócz swojego repertuary QV zagrał też trzy covery: "Symphony of Destruction", z dedykacją "Pretty Woman" i na koniec "Kocham Cię Kochanie Moje", podczas którego na kilka chwil zrobiło się dość romantycznie...kto był ten wie. Trasa jest okazją do prezentacji nowego gitarzysty zespołu, pochodzącego z Brazyli Iana Bemolatora, zwanego również Mr. Źdźbło. Występ trwał trochę ponad 40 minut. Czekam na nową płytę, gdyż zaprezentowane utwory brzmiały zachęcająco.


Kolejny na scenie pojawił się warszawski Helroth i to ich występ przyciągnał największą ilość słuchaczy na widownie. Taki lokalny patriotyzm widocznie. Na scenie pojawiło się 7 osób, w tym 2-óch panów w kiltach i flecistka w orientalnym stroju. Dodatkowo panowie byli pomalowani w barwy wojenne. Jak można się domyślać stołeczny zespół pała się pogańskim folkiem. Są więc flety, skrzypce, wokalista wpada czasami blackową maniere, chociaż w czystych partiach udowadnia, że potrafi znacznie więcej. W partiach wokalnych wspiera go urocza flecistka, czasami w formie dialogu, a od czasu jako równoległy głos. Okazało się również, że gdy potrzeba potrafi ona wydobyć z siebie bardziej demoniczne dźwięki. Zespół bardzo dobrze czuł się na scenie i nawet chwilowe problemy technicze ze skrzypcami nie wyprowadziły ich z równowagi. Przegapiłem moment kiedy wokalista zalał sie krwią, tzn malinką, co dodało to jeszcze odrobine teatralności do występu. Suma sumarum ciekawy występ i myśle, że  jeszcze będe miał okazje zobaczyć Helroth ponownie na scenie, z czego chętnie skorzystam. Niestety już pod sam koniec, widownia zaczęła się przerzedzać.


Ostatni na scene weszli rodzimi wikingowie z Valkenrag. Akurat zupełnie przez przypadek jestem po przesłuchaniu Amon Amarth, tak więc miałem okazje posłuchać ile jest melodic death metalu w melodic death metalu. I ok, moge się zgodzić, że inspiracje są, ale odnoszę wrażenie, że podczas gdy Szwedzi idą w kierunku melodic, tak w przypadku Valkenrag wciąż dominuje agresja, blasty i death. Koncert zaczął się w okolicach 22:30 i chyba z tego powodu, sala, żeby to delikatnie ująć, nie była zbyt pełna. Niezrażony tym zespół rozpoczął swoj występ i nie dał odsapnąć przez następne 50 minut. Szacunek dla nich. Pokazali klase. Poleciały utwory zarówno z debiutu jak i z wcześniejszych wydawnictw. Ze względu na frekwencje koncert zamienił się w prywatną próbę na żywo. Teraz czas przesłuchać płyte.

Był to kolejny koncert, który moge zaliczyć do udanych. Miejsce samo w sobie jest klimatyczne, barek w miare dobrze zaopatrzony Była okazja poznać nowych ludzi, przybić piątke z osobami, których nie widziało się z 15 lat, nawiązać nowe kontakty. Nagłośnienie było w porządku, chociaż chyba od Quo Vadis trochę jednak zbyt głośno, ale wciąż selektywnie. Z racji frekwencji, panowała dosyć kameralna, aby nie powiedzieć rodzinna, atmosfera. Ma to swój urok, ale i tak napisze, że troche wstyd Warszawo. Ja rozumiem, że niedziela, że rano trzeba wstac do pracy/szkoły/kościoła, ja też musze, ale bez przesady. 23:30 to nie jest jeszcze tak późna pora. To by było na tyle.

8 lis 2015

STREAM: ABATUAR - Exterminio humano con agentes nerviosos Sarín, Tabún y Somán; involucion a pangea toxica


Panamski ABATUAR opublikował utwór "Exterminio humano con agentes nerviosos Sarín, Tabún y Somán; involucion a pangea toxica" promujący nową płytę, która ukaże się 23 listopada 2015. Tytuł płyty ""Vejación de la Bestia/Fosa Común" i jest to wznowienie dwóch pierwszych dem zespołu.

7 lis 2015

KONCERT: MOANAA, MORD'A'STIGMATA, BLAZE OF PERDITION (2015.11.06 Warszawa, Hydrozagadka)


Była to moja pierwsza wizyta w zlokalizowanej na warszawskiej Pradze Hydrozagadce. Klub wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Jest  to dość kameralne miejsce, z klimatycznym wnętrzem i miłą, profesjonalną obsługą. Posiada przyzwoicie wyposażony bar, w którym można nabyć kilka rodzajów piwa oraz niewielką scenę, która nie jest oddzielona od widowni, dzięki czemu bardzo szybko powstaje więź między muzykami a widzami. Akustyka klubu jest na dobrym poziomie. Pod ścianami rozstawiono wygodne kanapy i fotele.


W Hydrozagadce pojawiłem się tuż przed wejściem pierwszego zespołu na scene. Po sali kręciło się może ok. 30 osób, ale cały czas napływały nowe. Kilka minut po 19:30 swój występ rozpoczęła post-metalowa Moanaa, której przypadło zaszczytne zadanie otwarcia koncertu. Bez zbędnego gadania i bryndzlowania sie grupa przystąpiła do ataku swoimi psychodelicznymi kompozycjami, które brzmiały jeszcze bardziej ciężej niż na płycie. Dodatkowego klimatu dodawały puszczane na ekranie obrazy z przerobionych starych filmów z początków XX wieku, których motywem przewodnim była industralizacja i w związku z tym w przewijających się obrazach, dominowały tłoki, obrabiarki, maszyny, chociaż postacie ludzkie też się pojawiały, Nad tym wizualnym aspektem czuwał wokalista. No właśnie, na dzień dzisiejszy Moanna to już tylko jeden śpiewak. Występ zakończył się po ok 40 minutach.


Następnie na scenie zainstalowali się zakapturzeni grajkowie z Mord'A'Stigmata i zadymili, w dosłownym sensie, całe pomieszczenie. W rezultacie przez większość część występu jedynym w miarę widocznym muzykiem był basista i wokalista w jednym. Występ grupy to trochę ponad 50 minut nieprzerwanego ciągu muzycznego. Pomiędzy poszczególnymi utworami nie było praktycznie przerw, czego rezultatem był brak interakcji pomiędzy muzyki i widownią, podobnie zreszta było w przypadku Moanna, ale przy muzyce jaką prezentują oba zespoły nie jest ona potrzebna, a nawet niewskazana. Dzięki temu oraz charkterowi miejsca, wytworzyła się dośc intymna atmosfera, sprzyjająca odbiorowi muzyki. Wracając do Mord'A'Stigmata, grupa potraktowała nas swoim post-black metalem pełnym hipnotyzujących riffów i wprowadzających w trans rytmów, które pod sam koniec przyspieszyły wprowadzając pierwiastek niekontrolowanego szaleństwa.


Po ok 15-sto minutowej przerwie na scenie pojawiła się gwiazda wieczory Blaze of Perdition. Do tego czasu klub zapełnił się i na sali było ok. 150-200 osób. Bez zbędnego gadania, którego zresztą później też nie było, zespół rozpoczął mocnym uderzeniam. Stojący początkowo tyłem do publiczności Rattenkönig, zastępujący ze zrozumiałych względów Sonneillona, nagle odwrócił się i zaczął odprawiać ponad 50 minutowe misterium. Musze przyznać, że wyglądająca spod kaptura demoniczna maska z trzecim okiem na czole, robiła wrażenie i jest coś mistycznego w patrzeniu na nieruchomą twarz, która nie wyraża żadnych emocji, a jedynie wydaje z siebie piekielne dźwięki. Ze względu na charakter muzyki, na tym występie publiczność się rozruszała. Za to muzycy, ze względu na wielkość sceny, musieli ograniczać swoje ruchy do minimum, a i tak dla całej 5-tki ledwo starczyło miejsca. Występ zakończyło "Królestwo twoje".

Bardzo udany koncert. Trochę zmartwiła mnie frekwencja, ale dzięki temu można było w spokoju napajać się dźwiękami gdyż wszystkie zespoły zaprezentowały kawał świetnej muzyki, przy której  na te kilka godzin odłączyłem się od problemów dnia codziennego. Akustyk sprawił się na 5. Klub jest fajny, Kilku starych znajomych się spotkało. Nowe płyty zakupione. Jestem zadowolony.