Al Sirat...polska kapela grająca techniczny thrash metal. Niezbyt łatwy w odbiorze i trzeba się nad tą muzyką skupić aby w pełni się na niej poznać. Z grupą zetknąłem się przez przypadek jeszcze za czasów gdy istniała emailowa grupa dyskusyjna portalu rockmetal.pl. Tam poznałem wokalistę i gitarzystę Al Sirat, Cole. Kilka razy się spotkaliśmy z okazji różnych koncertów, w tym również Al Sirat, kilka piwek się wypiło. Potem niestety kontakt się urwał... chociaż mój brat raz na jakiś czas coś tam z Colą gada w sieci, więc jest szansa odnowić znajomość. Do tej pory nagrali 3 płyty, z czego ostatnią nabyłem dzięki wspomnianemu wcześniej Empire Records.
Accept wpadł mi w ręce jakieś 20 kilka lat temu. Zakupiłem sobie pirackie wydanie "Metal Heart", wtedy pirackie kasety były na porządku dziennym, a na dodatek były na nich komunikaty o...ochronie prawa autorskich:).
W każdym razie "Metal Heart" rozłożył mnie, wówczas początkującego metalowca, na łopatki za sprawą "Dla Elizy" jako sola w tytułowym utworze. Nie powiem, że moja miłość do tego zespołu była długotrwała, co nie zmienia faktu, że Accept wywarł ogromny wpływ na rzesze heavy i power metalowych zespołów. Riffy i patenty wymyślone przez Niemców 20-30 lat temu można usłyszeć m.in. w utworach Hammerfall. Ostatnio wróciłem na moment do "Metal Heart" i szczerze mówiąc dopiero teraz odkryłem jak to genialna płyta. Pomijając niesamowity wokal, to co się dzieje w tle z basem oraz patenty na gitarach ponownie mnie powaliły.
Absolutna klasyka i żywa legenda w temacie heavy metal.
Jest to debiutancka płyta nagrana w 1997 roku przez polski Asgaard. Jeśli mnie pamięć nie myli był to czas kiedy popularność zdobywały zespoły ze śpiewającymi paniami i grołlującymi panami:). I tak jest właśnie w przypadku Asgaard. Jest pani, która jeszcze gra na flecie, druga pani grająca na skrzypcach, są klawisze, growl itd. W sumie połączenie dosyć interesujące, szczególnie ten flet, ale jako całość to...moje życie nie byłoby uboższe gdybym tej płyty nie usłyszał. Główne zastrzeżenia mam do warsztatu wokalnego obojga wokalistów oraz do angielskiego. Odniosłem wrażenie, że pani niezbyt była po drodze z tym językiem i dlatego jej wokal został "schowany" i ciężko zrozumieć tekst. Czasami chyba lepiej napisać teksty po polsku niż męczyć się w obcym języku.
W każdym razie mimo pewnych minusów ta płyta pozwoliła grupie wypłynąć na szersze wody i marka stała się rozpoznawalna na polskiej scenie a światło dzienne ujrzało jeszcze kilka płyt. 2 lata temu zespół planował kolejne wydawnictwo, ale nie wiem jak potoczyły się dalsze losy.
I jeszcze jedno - na wkładce do mojego wydania płyty słowa utworów są w innej kolejności niż na płycie.
Archeon trafił na moją półkę dzięki nieodżałowanym przeze mnie Thrashem'All i Empire Records. Moim zdaniem dołączanie płyt do magazynu było świetnym pomysłem i dzięki temu można było poznać kilka zespołów, na które być może nie zwróciłbym uwagi.
Jeśli miałbym najprościej opisać muzykę Archeon na płycie "End of The Weakness" to porównałbym ją do początkowych nagrań Children Of Bodom. Wpływy słychać w pracy gitar, melodii, klawiszach. Fajnie się tego słucha i raz na jakiś czas wracam. Niestety nie wiem czy nagrali coś jeszcze.
Arakain to legenda czeskiej sceny. Z grupą zetknąłem się przypadkowo podczas jendego w wyjazdów integracyjnych we firmie. Zgadaliśmy się z czeskim kolegą, że Slayer rządzi:). Przy którejś kolejce temat wrócił gdyż wspomniałem o zespole "Titanic", który kiedyś słyszałem. Kolega nie znał, ale wspomniał o Arakain a następnego dnia podrzucił mi 3 pliki mp3. Jakieś pół roku poźniej mieliśmy kolejny wyjazd i ku mojemu miłemu zaskoczeniu otrzymałem 4 płyty zespołu.
Arakain zaczynał od speed\thrash metalu, który pózniej roziwnał w kierunku melodyjnego thrashu. Nie zabrakło też balad. Obecnie po ponad 20 lat na scenie zespół nabrał ponownie wiatru w skrzydła ich dwie ostatnie płyty "Restart" i "Homo Sapiens..?" rozłożyły mnie. Ale w sumie nie mają słabych płyt. Nie odkrywają Ameryki i nie wysilają się na oryginalność, ale muzyka, którą tworzą daje kopa i podnosi ciśnienie. No i ten czeski język - miło się słucha.
Ogólnie lubie Czechów za ich pragmatyzm, luz, którego nam Polakom czasami brakuje, podejście do życia i religii. W sumie mógłbym mieszkać w tym kraju. Zresztą prawie się udało przeprowadzić do Pragi. I pomyśleć, że w XV wieku ten naród skopał dupska katolickiej Europie napuszczającej na nich krucjaty. Polscy rycerze im troche pomagali, tzn Czechom:). No nic, mają ciekawą historię i warto ją poznać zanim się ich nazwie tchórzami. W końcu oni mają zabytki my mamy pomniki...
Ostatnie kilka dni spędziłem na http://www.metal-archives.com/ - gdzie umieszczone są informacje o metalowych zespołach z praktycznie całego świata. Szczególnie interesowały mnie zespoły z Afryki, Bliskiego i Dalekiego Wschodu oraz Ameryki Południowej. Łącznie to ogromna i prężna scena. W przypadku Afryki i Bliskiego Wschodu to głównie podziemne zespoły i niezbadane rejony. Ameryka Południowa i Daleki Wschód powoli pojawiają się w ogólnej świadomości.
No i taka mnie przy okazji naszła refleksja.
No kurcze nie da się:(. Przy największych chęciach nie da się poznać tych wszystkich zespołów, a nawet wyłapać perełki. Finansowo i fizycznie. Przesłuchanie moich wszystkich obecnych płyt, słuchając 1 dziennie zajmie mi ponad 3 lata, a wciąż dochodzą nowe. Nie mam po prostu czasu. A nawet jakbym siedział cały dzień i słuchał tylko muzyki nie dam rady poznać wszystkich zespołów na świecie. A wiele z nich, tych będących poza głównym nurtem, prezentuje naprawdę ciekawą muzykę. Jednak w miarę możliwości będę się starał znaleźć czas na Afrykę i Wschód - czego sobie w 2012 roku życzę jeśli chodzi o muzykę.