Kraj: Polska
Wydawca: Arachnophobia Records
Kontakt: http://www.thyworshiper.com/
Thy Worshiper to już swego rodzaju instytucja na naszej, i nie tylko, scenie. Zespół, który od początku swego istnienia poszukiwał swojej drogi, przełamywał schematy i nie dawał się wtrącić w sztywno określone ramy gatunkowe. Zespół, który na przestrzeni lat dorobił się swojego własnego stylu i formuły, w unikalny sposób łącząc elementy folku, czy też neo-folku, pogaństwa oraz black
metalu, w którym należy szukać korzeni grupy.
"Klechdy" to 12 utworów i 80 minut tajemniczej, mistycznej czasami wpadającej w rytualną atmosferę muzyki. Muzyki tworzonej z udziałem różnorakich instrumentów ludowych, które bardzo często grają w kompozycjach pierwsze skrzypce, a tradycyjne instrumentarium rockowe/metalowe jest dodatkiem do nich. Muzyki, w której plemienne rytmy przeplatają się z blastami. Muzyki, w której obok zwykłych żeńskich partii wokalnych, pojawiają się zawodzenia i jęki, a męskie agresywne krzyki zastępowane są momentami przez brzmiące posępnie mantryczne wokale. Muzyki, w której folk to nie picie piwa w lecie na słonecznej polanie, a raczej jesienna słota, błoto po kolana i stęchła woda w kołpaku. Napisane jedynie po polsku teksty są w pewnych fragmentach wulgarnie i odrażające. Nie znajdziemy w nich odniesień do pogańskich bóstw jak to bywa w przypadku zespołów z kręgu pagan metal a ich wydźwięk określiłbym raczej jako demoniczny. Zasadniczo atmosfera na płycie jest ciężka i przytłaczająca. Z zawartością muzyczną idealnie łączy się opracowanie graficzne wydawnictwa.
Po ubiegłorocznym mini-albumie"Ozimina" ostrzyłem sobie zęby na kolejny materiał długogrający Thy Worshiper i "Klechdy" w pełni zaspokoiły moje oczekiwania a kierunek, jaki obrał zespół, bardzo mnie się podoba. Całkiem możliwie, że popadam w lekką egzaltację, ale nie znajduję na tej płycie słabych punktów, chociaż zdaję sobie sprawę, że nie każdemu taka formuła muzyczna może przypaść do gustu, szczególnie biorąc pod uwagę czas trwania albumu. Warto jednak spróbować i zapoznać się z tym nietuzinkowym materiałem, aby wyrobić sobie swoje własne zdanie.
Wydawca: Arachnophobia Records
Kontakt: http://www.thyworshiper.com/
Thy Worshiper to już swego rodzaju instytucja na naszej, i nie tylko, scenie. Zespół, który od początku swego istnienia poszukiwał swojej drogi, przełamywał schematy i nie dawał się wtrącić w sztywno określone ramy gatunkowe. Zespół, który na przestrzeni lat dorobił się swojego własnego stylu i formuły, w unikalny sposób łącząc elementy folku, czy też neo-folku, pogaństwa oraz black
metalu, w którym należy szukać korzeni grupy.
"Klechdy" to 12 utworów i 80 minut tajemniczej, mistycznej czasami wpadającej w rytualną atmosferę muzyki. Muzyki tworzonej z udziałem różnorakich instrumentów ludowych, które bardzo często grają w kompozycjach pierwsze skrzypce, a tradycyjne instrumentarium rockowe/metalowe jest dodatkiem do nich. Muzyki, w której plemienne rytmy przeplatają się z blastami. Muzyki, w której obok zwykłych żeńskich partii wokalnych, pojawiają się zawodzenia i jęki, a męskie agresywne krzyki zastępowane są momentami przez brzmiące posępnie mantryczne wokale. Muzyki, w której folk to nie picie piwa w lecie na słonecznej polanie, a raczej jesienna słota, błoto po kolana i stęchła woda w kołpaku. Napisane jedynie po polsku teksty są w pewnych fragmentach wulgarnie i odrażające. Nie znajdziemy w nich odniesień do pogańskich bóstw jak to bywa w przypadku zespołów z kręgu pagan metal a ich wydźwięk określiłbym raczej jako demoniczny. Zasadniczo atmosfera na płycie jest ciężka i przytłaczająca. Z zawartością muzyczną idealnie łączy się opracowanie graficzne wydawnictwa.
Po ubiegłorocznym mini-albumie"Ozimina" ostrzyłem sobie zęby na kolejny materiał długogrający Thy Worshiper i "Klechdy" w pełni zaspokoiły moje oczekiwania a kierunek, jaki obrał zespół, bardzo mnie się podoba. Całkiem możliwie, że popadam w lekką egzaltację, ale nie znajduję na tej płycie słabych punktów, chociaż zdaję sobie sprawę, że nie każdemu taka formuła muzyczna może przypaść do gustu, szczególnie biorąc pod uwagę czas trwania albumu. Warto jednak spróbować i zapoznać się z tym nietuzinkowym materiałem, aby wyrobić sobie swoje własne zdanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz