Wydawca: Steamhammer
Kontakt: http://www.running-wild.net/
Od Running Wild nie oczekuje już żadnych innowacji czy wynalazków. Ten zespół ma już swoje należne miejsce w historii muzyki i już nic nie musi udowadniać. Chciałbym jednak aby każdy kolejny album dodawał mi energii, ładował akumulatory, wprawiał w dobry nastrój. Z reguły to się
udawało, chociaż niestety muszę przyznać, że w przypadku dwóch poprzednich wydawnictw "Shadowmaker" i "Resilient" zespół a właściwie Rolf nie stanął na wysokości zadania. Wygląda jednak na to, że głównodowodzący wsłuchał się komentarze i ponownie uzupełnił skład muzykami oraz wyrzucił automat perkusyjny, po to, by nagrać album, który miał nawiązywać do lepszego okresu grupy. Myślę, że częściowo sztuka ta mu się udała.Płytę otwiera "Black Skies, Red Flag", który w moim odczuciu nie spełnia swojej funkcji otwieracza. Brakuje mu tego czegoś, co zachęca do dalszego wgłębiania się w muzykę. Sytuacja poprawia się przy drugim w kolejce "Warmongers". Szybszy, bardziej dynamiczny od poprzednika, lepiej by się sprawdził w roli ścieżki numer 1. Niestety klimat ponownie siada w "Stick to Your Guns", utworze o hard rockowej melodyce, ale ostatcznie niezbyt ciekawym i bezpłciowym. Nie wiem, czy to specjalny zabieg, ale czwarty w kolejności, tytułowy "Rapid Foray" znowu daje nadzieję, że teraz to już będzie dobrze. Podoba mi się radosny klimat tego kawałka. "By the Blood in Your Heart" miał być chyba takim heavy metalowym, czy też rock and rollowym hymnem, ale niestety brakuje mu właściwej ku temu mocy i podniosłości. Nie ratują go nawet pojawiające się pod koniec dudy. Podobne utwory znalazły się na poprzednich dwóch płytach i skutej był podobny. Może niech Running Wild zajmie się jendak sławieniem piratów, a śpiewanie o metalowym braterstwie zostawi innym zespołom. Instrumentalny "The Depth of the Sea (Nautilus)" to punkt zwrotny tego albumu. Nareszcie coś się zaczyna dziać. Zanurzamy się w głębiny, podkradamy się do wrogich okrętów, atakujemy, uciekamy przed pogonią. Jest klimat i dramaturgia. Wraz z tym utworem, jakby ktoś przestawił potencjometry na konsoli. Siódmy na płycie "Black Bart" to właśnie to, czego chcę od Running Wild. Szybkość, melodia, przebojowość. Następne w kolejce ""Hellectrified", "Blood Moon Rising" oraz "Into the West" również trzymają poziom i wyraźnie przebijają utwory z pierwszej części płyty. Tradycyjnie ostatnia kompozycja to długi, epicki utwór, tym razem oparty na powieści "Ostatni Mohikanin" i tak tytuł posiadająca. Dla mnie, obok wymienionego już "The Depth..." jest to najciekawszy fragment albumu, chociaż, wolałbym usłyszeć w nim więcej indiańskiego klimatu, a jedna przyśpiewka go nie buduje.
W moim odczuciu utwory od szóstego w górę wyraźnie przebijają kompozycje 1-5. Muzyka jest bardziej skondensowana, intensywna, ciekawsza. Ponieważ album trwa 57 minut i jest co wycinać, to ja bym wypieprzył "Stick to Your Guns" i "By the Blood in Your Heart" a "Black Skies, Red Flag" doszlifował i wtedy byłby album, na który czekam. I tak jest lepiej niż w przypadku "Shadowmaker" i "Resilient", tak więc pożyjemy, zobaczymy, co piraci zaserwują nam następnym razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz