Wydawca: Deformeathing Production
Namiary: https://www.facebook.com/Reinfection-994531534039269/
Już na dniach pojawi się w sprzedaży, sygnowany logiem Deformeathing Production, drugi album Reinfection, zatytułowany Breeding Hate, którym to panowie po 12 latach niebytu, wracają do świata żywych. Jest to, jak myślę, dobra wiadomość dla sporej grupy osób, które oczarował, chociażby
debiutancki album They Die for Nothing z 2000 roku, i tym osobom zespołu nie trzeba szczególnie przedstawiać. Wspomnę więc tylko, że grupa pochodzi z Przysuchy, a jej początki datuje się na rok 1994, a na swoim koncie poza wspomnianym debiutem i Breeding Hate ma jeszcze dwa demo, kompilację oraz split i EP-kę.
Tyle tytułem wstępu i już bez zbędnego lania wody przechodzę do konkretów, czyli zawartości krążka. Tym razem zacznę od krótkiej wzmianki na temat oprawy graficznej, która wpisuje się w obecną sytuację i nastroje panujące w naszym kraj oraz innych państwach. Na okładce widzimy plączącego chłopca, z palcem na ustach, a za jego plecami stoi, trzymający dłonie na ramionach dziecka, dorosły mężczyzna. Zwisający różaniec jednoznacznie wskazuje jaką profesją trudni się ów osobnik. Łudzę się, że za sprawa pedofilskich skandali tej instytucji, dni nieograniczonej władzy kościoła katolickiego w Polsce są policzone, ale patrząc na zachowanie części społeczeństwa i większości polityków, obawiam się, że jeszcze długo nic się nie zmieni. Chyba trochę odpłynąłem, więc wracam do głównego tematu, czyli tego, co znajdziemy na Breeding Hate. Jak wspomniałem, Reinfection pochodzi z Przysuchy, a to miasto kojarzy mi się od zawsze z brutalniejszą odmianą muzyki. Ciekawe dlaczego? 😉 Reinfection nie odbiega od tego mojego stereotypu i ze strony ekipy nie należy raczej oczekiwać łzawego plumkania i sonat do księżyca. Czego natomiast możemy się spodziewać i właśnie to otrzymujemy, to grindcore połączony z brutalnym death metal, który w przypadku Breeding Hate zamknięty jest w 9 kompozycjach trwających 27 minut. Jest to czas wystarczający na to, aby dźwięki, jakie serwuje nam trio, przeczołgały słuchacza po podłodze, kilka razy cisnęły nim o ścianę, a następnie dobiły go, bądź ją, kilkoma celnymi ciosami w korpus i szczękę. Wprawdzie otwierający płytę Conflict of Interest zaczyna się pojedynczym uderzeniem werbla, ale tuż po nim z głośników wylewa się soniczna kanonada składająca się z blastów i pełnych furii gitarowych riffów, które naprzemiennie mielą jak rozpędzona betoniarka lub rżną niczym piła tarczowa. To szaleńcze tempo utrzymywane jest prawie przez cały album i tylko od czasu do czasu następuje chwila na złapanie oddechu, kiedy to muzyka zwalnia z ultra szybkiego, do szybkiego tempa, chociaż średnie partie też się gdzieś zaplączą, a już po chwili spadają kolejne ciosy. Szybkość i motoryka muzyki Reinfection to efekt pierwiastka grindcore, natomiast za ciężar dźwięków odpowiada drugi składnik death metal. Brutalności dodaje głęboki, basowo warczący wokal, przeplatany opętańczymi wrzaskami, który wypluwa kolejne teksty. Typowych dla grindcore świniaków tutaj nie uświadczymy, co najwyżej momentami pojawiają się krótkie, groźne warknięcia rozwścieczonej lochy. Na tle albumu wyróżnia się zamykający płytę Inversion-Implosion ze swoim odjechanym, schizofrenicznym klimatem i przeszywającymi niczym igły dźwiękami.
Breeding Hate to wybuchowy, nacechowany wkurwieniem koktajl muzyczny, czyli jest właśnie tym, czego oczekuję i czym w moim przekonaniu powinien być rasowy grind/death metalowy album.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz