Wydawca: Deformeathing Production
Namiary: https://www.facebook.com/apetogod/
26 pazdziernika ukaże się debiutancka płyta lubelskiego Ape To God sygnowana logiem Deformeathing Prodution. Grupa istnieje od 2011 roku i w swojej dyskografii ma jeszcze wydaną w 2013 roku EP-kę Ape To God. Nazwa zespołu nie jest mi obca i od jakiegoś czasu gdzieś tam
przewijała się w tle, a moim pierwszym kontaktem z twórczością kwartetu było wydane w 2015 Promo.
Spędziłem z The Head Meets The Tail praktycznie cały weekend, poczynając od drogi do pracy w piątek rano, potem w robocie, głosując, i kończąc w niedzielne popołudnie, kiedy to piszę te słowa. I szczerze mogę napisać, że okres spędzony z tym wydawnictwem, nie był czasem straconym, acz do najprzyjemniejszych też nie należał. Nie chodzi mi tu w żadnym wypadku o jakość muzyki zawartej na The Head Meets The Tail. Odnosi się to raczej do emocji, jakie muzyka Ape To God u mnie wywoływała, a mówiąc wprost, wywoływała u mnie lekkiego doła psychicznego. Niech nie zwiedzie was idylliczne intro otwierające pierwszy na płycie We The Swine. Potem już tak przyjemnie nie jest. Wprawdzie wydawca, jak i sam zespół anonsują dźwięki jako kombinację death i groove metalu, z pewnymi thrash metalowymi naleciałościami, ale jednak nie dużo jest na tej płycie momentów, które przyjemnie rozbujają. Może do nich należeć, chociażby początkowy w riff w We the Swine, który kojarzy się z Sepultura, ale ogólnie rzecz biorąc muzyka Ape To God to surowe dźwięki, pomiędzy którymi próżno szukać melodii, które można by nazwać przebojowym, aczkolwiek te słyszalne na przykład w kawałku tytułowym pierwiastki groove, powodują, że głowa czasami się pokiwa. Trochę przybrudzone, chropowate brzmienie w połączeniu z wściekłymi wokalami brzmiącymi, jakby w gardle kotłowała się ropa i flegma, oraz tekstami dotyczącymi społeczeństwa, polityki oraz religii tworzą ten ponury, niewesoły klimat. Mam wrażenie, że z tej płyty wylewa się brud, który obrazuje cały syf, jaki obecnie nas otacza zarówno lokalnie, jak i globalnie.
W moim odczuciu muzyka na The Head Meets The Tail nie jest więc łatwa w odbiorze i potrzebowałem trochę czasu, aby oswoić się z tym albumem. Nie chodzi tu o nawał dźwięków, ponieważ panowie zgrabnie operują szybkimi i średnimi tempami, od czasu do czasu także zwalniają. W niektórych momentach jak chociażby w Circling the Drain pojawiają się zagrania przełamujące na chwilę ciężką i duszną atmosferę. Całość trwa 28 i pół minuty i moim zdaniem warto dać temu materiałowi szansę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz