Wydawca: Godz Ov War Productions
Namiary: https://www.facebook.com/warfisthorde
Dawno nie sięgałem po żadną z pozycji z katalogu Godz ov War, a że kumulowana we mnie od kilku tygodni negatywna energia potrzebowała ujścia w jak najmniej szkodliwy dla otoczenia sposób, to na warsztat wrzuciłem wydany w tym roku album Grünberger, czyli trzecią płytę zielonogórskiego Wafirst.
Była to nadzwyczaj dobra decyzja, gdyż kilka dni spędzonych przy muzyce duetu, w skład projektu wchodzi Mihu (gitary i wokale) oraz Pavulon za garami, pozwoliło mi oczyścić umysł i spojrzeć na rzeczywistość z innej perspektywy. Grünberger okazał się idealnym katalizatorem złych myśli, a to za sprawą siły i energii płynącej z tej płyty. Rozpoczyna ją spokojny, akustyczny motyw, który już po chwili zamienia w eksplodujący bitewny wir utrzymany w jakże miłym obecnie mym uszom klimacie blackend thrash metalu, osadzonego w klasyce tego gatunku. Praktycznie w tych 10 kompozycjach, trwających około 37 minut jest zamknięta kwintesencja tego typu muzyki. Surowe brzmienie, szybkie, chłoszczące riffy, agresywny, ale czytelny wokal, wojenna retoryka, Rogaty. Są gitarowe patataje oraz przeszywające powietrze solówki. Pomimo swoje brutalności kawałki zawierają w sobie melodykę czy też motorykę, która powoduję, że wpadają one w ucho i już łatwo nie chcą z niego wyjść. Niewiele trzeba czasu, aby głowa zaczynała sama kiwać a stopa wybijać rytm.
Pewnie, że na tej płycie nie ma jakiś szczególnych nowości. Wprawne ucho wyłapie wpływy Venom czy też wczesnego Slayer lub thrash metalu zza naszej zachodniej granicy. Nie ma to jednak żadnego znaczenia, gdyż tej płyty po prostu chce się słuchać raz, zarazem i trudno jest się nią szybko znudzić. Mnie do gustu przypadł szczególnie March of Death ze swoim klimatem i zmiennym tempem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz