Wydawca: Wolfshade Records
Namiary: https://www.facebook.com/Thenightstalkerofficial
Miesiąc temu prezentowałem trzeci album belgijskiego projektu The Nightstalker zatytułowany All for a Promise. Tam też przedstawiłem koncept całego przedsięwzięcia, ale przypomnę, że Nightstalker to imię anioła walczącego po stronie Jahwe w wojnie z Lucyferem, a jego historia
narodziła się w głowie Steve'a "Serpent" Fabry, basisty black metalowego Sercati. Poprzedni album zakończył się w momencie, gdy Nightstalker rozpoczął podróż do Piekła. Teraz już mogę to napisać, gdyż tytuł prezentowanego albumu jednoznacznie wskazuje miejsce, w którym toczy się opowiadana na nim historia. A Journey in Hell ukazał się w 2017 ponownie pod szyldem Wolfshade Records.
Tak więc zgodnie z tytułem, Nightstalker ląduje w Piekle w celu odnalezienie swojej przyjaciółki. Nie będę streszczał całej opowieści, napisze tylko, że podczas tej wędrówki naszym bohaterem zaczynają targać wątpliwości. Nie jest już pewny tego, czy na pewno stoi po stronie dobra, a może obie strony są takie same? I w końcu kto jest naprawdę zły? Stworzony czy ten, kto go stworzył. Dylematy podsyca mroczny, wewnętrzny głos, który zaczyna się odzywać w aniele. Czy Nightstalker odnajdzie to, czego szuka i czy znajdzie w końcu spokój? Przekonajcie się sami.
Przy poprzednim albumie miałem wrażenie, że muzyka nie w każdym utworze oddawała jego charakter. W przypadku A Journey in Hell dźwięki korespondują z rozwojem i dramaturgią akcji budując odpowiednią atmosferę. Duży udział ambientowych partii wygrywanych przez klawisze oraz gitary tworzy na płycie zimny, eteryczny klimat. Usłyszymy dużo bardzo melodyjnych epickich solówek, a na przykład wprowadzający riff do The Pursuer is Near kojarzy mi się z tym, co na swoim debiucie gra Running Wild. Ogólnie rzecz biorąc, w muzyce The Nightstalker black metalowe wpływy zaczynają powoli zanikać, a w ich miejscu pojawiają się, chociażby elementy heavy metalowe. Muzyka stała się bardziej zróżnicowana. Podobnie partie wokalne. Black metalowy skrzek nierzadko przeplata się z szeptami, pojawiają się astralne chóry, demoniczne głosy.
A Journey in Hell utrzymana jest raczej w średnich tempach i praktycznie można zapomnieć o blastach. Intensywność muzyki narasta wraz z rozwojem akcji i osiąga kulminacyjny moment w najszybszych i najbardziej dynamicznych kawałkach The Pursuer is Near i The Library. Po nich następuje wyciszenie, ale atmosfera nadal gęstnieje aż do finału przedstawianej historii.
Już przy poprzednim albumie zainteresowały mnie losy Nighstalkera. Ciekaw jestem, jak potoczą się jego dzieje. Co do samej muzyki, to może nie jest to coś bardzo odkrywczego, ale ma swój urok i warto poświęcić 39 minut na przesłuchanie.
narodziła się w głowie Steve'a "Serpent" Fabry, basisty black metalowego Sercati. Poprzedni album zakończył się w momencie, gdy Nightstalker rozpoczął podróż do Piekła. Teraz już mogę to napisać, gdyż tytuł prezentowanego albumu jednoznacznie wskazuje miejsce, w którym toczy się opowiadana na nim historia. A Journey in Hell ukazał się w 2017 ponownie pod szyldem Wolfshade Records.
Tak więc zgodnie z tytułem, Nightstalker ląduje w Piekle w celu odnalezienie swojej przyjaciółki. Nie będę streszczał całej opowieści, napisze tylko, że podczas tej wędrówki naszym bohaterem zaczynają targać wątpliwości. Nie jest już pewny tego, czy na pewno stoi po stronie dobra, a może obie strony są takie same? I w końcu kto jest naprawdę zły? Stworzony czy ten, kto go stworzył. Dylematy podsyca mroczny, wewnętrzny głos, który zaczyna się odzywać w aniele. Czy Nightstalker odnajdzie to, czego szuka i czy znajdzie w końcu spokój? Przekonajcie się sami.
Przy poprzednim albumie miałem wrażenie, że muzyka nie w każdym utworze oddawała jego charakter. W przypadku A Journey in Hell dźwięki korespondują z rozwojem i dramaturgią akcji budując odpowiednią atmosferę. Duży udział ambientowych partii wygrywanych przez klawisze oraz gitary tworzy na płycie zimny, eteryczny klimat. Usłyszymy dużo bardzo melodyjnych epickich solówek, a na przykład wprowadzający riff do The Pursuer is Near kojarzy mi się z tym, co na swoim debiucie gra Running Wild. Ogólnie rzecz biorąc, w muzyce The Nightstalker black metalowe wpływy zaczynają powoli zanikać, a w ich miejscu pojawiają się, chociażby elementy heavy metalowe. Muzyka stała się bardziej zróżnicowana. Podobnie partie wokalne. Black metalowy skrzek nierzadko przeplata się z szeptami, pojawiają się astralne chóry, demoniczne głosy.
A Journey in Hell utrzymana jest raczej w średnich tempach i praktycznie można zapomnieć o blastach. Intensywność muzyki narasta wraz z rozwojem akcji i osiąga kulminacyjny moment w najszybszych i najbardziej dynamicznych kawałkach The Pursuer is Near i The Library. Po nich następuje wyciszenie, ale atmosfera nadal gęstnieje aż do finału przedstawianej historii.
Już przy poprzednim albumie zainteresowały mnie losy Nighstalkera. Ciekaw jestem, jak potoczą się jego dzieje. Co do samej muzyki, to może nie jest to coś bardzo odkrywczego, ale ma swój urok i warto poświęcić 39 minut na przesłuchanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz