Kraj: Polska
Wydawca: Witching Hour Productions
Namiary: https://www.facebook.com/Mysthicon/
Tak się jakoś złożyło, że mija rok od dnia, kiedy pierwszy raz zetknąłem się muzyką Mysthicon. Stało się to za sprawą EP-ki, czy jak kto woli singla, Into The Dark. Wówczas to plotki głosiły, że już wkrótce ukaże się debiutancki album grupy skupiającej w sobie byłych muzyków Vader, Lux Occulta
i Batushki. Jednakże dni mijały, tygodnie płynęły, kolejne miesiące przemijały, a płyty nie było. Ale co się odwlecze to nie uciecze i oto 23 września 2020 pod szyldem Witching Hour Productions ukazała się Silva-Oculis-Corvi.Kto miał ochotę zaznajomić się z moim tekstem o Into The Dark wie, że tamten krótki materiał narobił mi apetytu na długograj Mysthicon i miałem wobec niego dość duże oczekiwania. Jednak z biegiem czasu emocje opadły i teraz mogę już podejść do twórczości sekstetu z chłodną głową i większym dystansem. Czas przejść do konkretów.
Silva-Oculis-Corvi to 7 kompozycji trwających łącznie ok. 41 minut. Wśród nich znajdziemy również utwory, które znajdują się na wspomnianym debiutanckim singlu z 2019 roku. Muzyka w nich zawarta jest w moim odczuciu wielowymiarowa. Obok rozpędzonych, nieco surowych gitarowych riffów, które podążają za zasypującą nas blastami perkusją, usłyszymy powolne partie przetaczające się niczym ołowiany walec. W tle swoją ważną rolę odgrywają, nienachalne syntezatory, które objawiają się w różnych formach, zarówno tych quasi-symfonicznych, jak i bardziej współczesnych. Całość buduje mistyczną i ponurą atmosferę, która dopełniają zróżnicowane partie wokalne, oscylujące pomiędzy złowieszczymi szeptami a potężnymi growlami i wściekłych krzykach. W utrzymaniu klimatu pomagają syntezatorowe wstawki pomiędzy utworami, dzięki którym mam poczucie ciągłości materiału, a w pewnym momencie pojawią się również flet.
Czy warto sięgnąć po Silva-Oculis-Corvi? Zdecydowanie tak. Na płycie znajdziemy wiele ciekawych pomysłów i rozwiązań, które sprawiają, że czas przy niej mija szybko. Słychać, że za tą muzyką debiutanci nie stoją i doskonale wiedzą jak nie przeholować z poszczególnymi środkami wyrazu. Wszystko na tym albumie ma swój czas i miejsce, zarówno zwiewne eteryczne klawisze, jak i chóralnie zaśpiewy. Przesyt nam nie grozi. Całość okraszona jest klarownym, selektywnym brzmieniem, które jest dość nowocześnie i być może będą osoby, które skrzywią się przy nieco syntetycznym odgłosie perkusji w otwierającym Arise. Trudno jednak na siłę doszukiwać się na Silva-Oculis-Corvi słabych punktów, bo ich po prostu nie ma. Z drugiej strony nie należy też oczekiwać nie wiadomo jak silnego podmuchu świeżości, o wietrze zmian nie wspominając.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz