Ostatnie wpisy

1 kwi 2017

OVERKILL - The Grinding Wheel (2017)

Kraj: USA
Wydawca: Nuclear Blast
Namiary: http://wreckingcrew.com


Overkill to jedna z tych kapel, których wydawnictwa łykam jak młody pelikan, mając prawie 100% pewność, że dostanę to, czego oczekuje. Nie inaczej było przy okazji wydania The Grinding Wheel. Nakręcony zeszłorocznym koncertem w stołecznej Progresji oczekiwałem tego wydawnictwa i
nabyłem je kilka dni po premierze.

Oczywiście po raz kolejny Nowojorczycy stanęli na wysokości zadania i zaserwowali nam godzinną porcję muzyki z najwyższej półki. Odnoszę wrażenie, że Panowie pchani nostalgią postanowili nawiązać do czasów, kiedy ich kariera startowała i bez litości atakują nas dziesięcioma przeważnie szybkimi jak diabli kompozycjami-petardami pełnymi zadziornych, chłoszczących dupska riffów oraz heavy metalowej melodyki rodem z NWOBHM i melodyjnych solówek. Tradycyjnie na przodzie usłyszymy znak rozpoznawczy Amerykanów, czyli bas D.D. Ale to, co zwróciło szczególnie moją uwagę to wokal Blitza. Chłop powrócił do swojej najlepszej formy, a jego niepowtarzalny i rozpoznawalny jadowity głos brzmi niezwykle mocno a przede wszystkim świeżo niezależnie od dźwięków, jakie właśnie wydaje. Na szczególną uwagę zasługuje podniosły i monumentalny kawałek tytułowy, który kończy się typową dla Overkill jazdą bez trzymanki, po której następuje solo na basie oraz doniosły chóralny śpiew z dzwonami w tle.

Biorąc pod uwagę The Grinding Wheel oraz ostatnie wydawnictwa Testament, Anthrax czy Megadeth można rzec, że Stara Gwardia przeżywa drugą młodość i jeśli chodzi o thrash metal, to nieszybko da się zrzucić z piedestału. Swoją drogą ciekawe, że ci panowie w konkretnym bądź co bądź wieku wciąż tryskają energią i świeżymi pomysłami, pchając ten thrash metalowy wózek do przodu. Wracając do samego Overkill, to w moim odczuciu nagrali swoją najlepszą płytę od dłuższego czasu. Nie chodzi mi o to, że na przykład White Devil Armory czy The Electric Age to złe płyty, ale z tych trzech to właśnie The Grinding Wheel najbardziej mi podeszło, chociaż mam wrażenie, że 60 minut to jak dla mnie trochę za długo i nie miałbym nic przeciwko temu, aby skompresować poszczególne utwory czy wywalić, chociażby Let's All Go To Hades, który mi w ogóle nie podszedł, aby zamknąć się w 45-50 minutach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz