Wydawca: Napalm Records
Namiary: https://www.moonspell.rastilho.com/
Nie jestem wielkim fanem Moonspell. Powiem nawet więcej. Podczas jednej z bodajże Metalowych Wigilii w stołecznej Progresji cały koncert Portugalczyków przesiedziałem z piwkiem poza salą, oddając się nocnym Polaków rozmowom. Dlaczego więc postanowiłem wydać swoje ciężko
zarobione pieniądze na 1755? Były ku temu przynajmniej dwa zasadnicze powody. Po pierwsze mam lekkie skrzywienie, jeśli chodzi o tzw. albumy koncepcyjne, o czym już kilkukrotnie wspominałem. Po drugie album ten nie jest anglojęzyczny. Teoretycznie mogłem również przesłuchać muzykę w sieci i wtedy się zdecydować na zakup. Jednak ja lubię ten dreszczyk emocji, kiedy odpalam płytę i totalnie nie wiem, czym ona mnie zaskoczy. Tak wiem, trochę dziwny jestem, ale nie po raz pierwszy intuicja mnie nie zawiodła i zakup tej płyty okazał się strzałem w 10.
Jak wspomniałem, 1755 opowiada nam pewną historię, a konkretniej zabiera nas do roku 1755, co za niespodzianka, i prowadzi przez tragiczne wydarzenia, które dotknęły mieszkańców Lizbony w listopadzie tegoż roku. Dramaturgię zdarzeń odzwierciedlają rozbudowane, ale nie dominujące partie symfoniczne oraz chóralne, nie wspominając o świetnie z nimi zgranymi aranżacjami rockowego instrumentarium. Jednak dla mnie wisienką na torcie jest użycie języka portugalskiego, przeplatanego z łaciną, do poprowadzenia nas przez historię lizbończyków. Język ten oddaje w dramatyzm oraz tragizm tamtych dni. Możemy poczuć bezradność oraz strach ludzi dotkniętych przez potęgę żywiołu, który doprowadził do zniszczenia Lizbony. Przepełniony smutkiem głos gościnnie występującego w In Tremor Dei Paulo Bragança powoduje ciarki i ściska za gardło. Osoby nieznające portugalskiego mogą się nie martwić, gdyż dołączone są angielskie tłumaczenia liryk.
Czy po przesłuchaniu 1755 stałem się psycho-fanem Moonspell? Nie nazwałbym tak siebie, chyba że częściej będą nagrywać tego typu perełki. Muzyka oraz historia wciągają na tyle, że 51 minut (48 minut w wersji podstawowej) mija niespostrzeżenie, a po tym, jak ucichnie ostatni dźwięk potrzeba jeszcze trochę czasu, aby wyciszyć emocje. Podsumowując, jako niefanatyczny fan Moonspell zachęcam do przesłuchania 1755.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz